Dnia 5 grudnia 2009 po moim powrocie do domu przed drzwiami zastałem dwie Panie, przedstawiły się jako osoby działające przy Parafii Św. Wojciecha w Wągrowcu, podobno miały upoważnienie ks. kanonika Andrzeja Rygielskiego, ale muszę przyznać nie sprawdzałem.
Owe Panie chodziły po mieszkaniach "z dobrą nowiną" - byłem zaskoczony. Wcześniej jadąc samochodem widziałem ministrantów na ulicy Kościuszki, domyśliłem się, że właśnie trwa kolęda.
Nie potrafię sobie wytłumaczyć po co osoby świeckie chodzą po domach w imieniu Parafii, skoro księża w tym samym czasie chodzą z kolędą. Zachowanie takie kojarzy mi się tylko z jednym wyznaniem - Świadkowie Jehowy.
Czy w Kościele naprawdę jest tak źle, że trzeba odwiedzać ludzi w domu? Wszystkie informacje, które ksiądz chce przekazać swoim wiernym powinien przekazywać z ambony podczas Mszy Świętej, a nie upoważniać osób świeckich do prywatnych odwiedzin.
Z przykrością muszę stwierdzić, że osoby te nie mają żadnego przygotowania teologicznego do prowadzenia rozmów na temat istnienia Boga, religii. Jedna z kobiet powiedziała, że Bóg jest, bo ona urodziła i wychowała dzieci, dla mnie to żaden argument. Rodziny ateistycznych też rodzą i wychowują dzieci.
Na sam koniec kobieta wyjęła Pismo Św. wręczając mi, abym otworzył w dowolnym miejscu i przeczytał kawałem na głos – pytanie po co?
Uważam, że religia jest sprawą indywidualną, nikt nie powinien ingerować w sfery duchowe, bo odwiedziny osób świeckich w takiej formie mogą przynieść efekt odwrotny od zamierzonego.
A co wy sądzicie na temat odwiedzania (nachodzenia) Waszych mieszkań przez takie osoby - czekam na komentarze...