Dzieci wracają do domu głodne, rodzice są oburzeni, na pewno tego tak nie zostawimy. Chodzi o posiłki dostarczane do wągrowieckich przedszkoli przez firmę Gastro Irena Dzwonnik.
Od kilku dni jest bardzo głośno o przedszkolnym cateringu. Rodzice są oburzeni, w jaki sposób karmione są ich dzieci, robią zdjęcia i przesyłają je do burmistrza, a nawet sanepidu.
Zmiana firmy cateringowej w wągrowieckich przedszkolach nastąpiła z dniem 1 kwietnia. Ogłoszony przez burmistrza przetarg wygrała firma Gastro Irena Dzwonnik z Piotrkowa Trybunalskiego, oferując najniższą kwotę tj. 1 307 456,01 zł.
Zaproponowana przez Gastro kwota zbliżona była do tej, którą wcześniej zaproponował burmistrz. Gmina Miejska Wągrowiec, podała, że na wyżywienie przedszkolaków zamierza przeznaczyć kwotę 1 380 mln zł.
Warto dodać, że w przetargu wystartowały też inne przedsiębiorstwa m.in. FHU Adamus Adam Błażejewski z Bliżyc, gmina Skoki, która zaproponowała cenę 1,577 mln zł, PHU Kulinaria Ewa Marcinkowska z Piły (2,317 mln zł) i Wielspin Sp. z o.o. w Puszczykowie (2,394 mln zł).
- Po zmianie cateringu nasze dzieci bardzo narzekają na przedszkolne posiłki. Obiady są zimne i niesmaczne — informuje nas matka przedszkolaka. - Jest to dla nas spory problem, którego nie widzi dyrekcja lub nie chce widzieć, twierdząc, że zmiana jest na lepsze — dodaje matka.
To nie jedyny głos, jaki do nas dociera. Wielu rodziców jest oburzona, część z nich wypowiedziała nawet umowy na żywienie swoich pociech przez firmę Gastro. Teraz zamierzają sami żywić swoje dzieci, posiłkami przygotowanymi w domu.
Cała sytuacja wygląda źle. Postanowiliśmy skontaktować się wczoraj z firmą Gastro Irena Dzwonnik. Rozmowę z Dariuszem Dzwonnikiem, szefem firmy, przeprowadził Roman Kowalczewski, redaktor naczelny Portalu WRC.
Docierają do nas sygnały, że posiłki serwowane przez pana firmę są niesmaczne, dzieci nie chcą ich jeść, chodzą głodne. Co jest powodem takiej sytuacji?
- Wie Pan, ile kosztuje ten obiad? Wsad do kotła obiadu jest 3 zł, pan burmistrz płaci 2 zł za dowóz i przygotowanie, czyli razem 5 zł, ale wsad do kotła to 3 zł. Śniadania to 1,80 zł, a podwieczorek 1 zł. Różnicę dopłaca pan burmistrz za przygotowanie i dostarczenie. Lekką ręką pan burmistrz zaoszczędził tym ludziom 900 zł rocznie, oni do tej pory opłacali całą kwotę panu Gajewskiemu, w tej chwili pan burmistrz wziął część kosztów na siebie.
Sugeruje pan, że rodzice mają być wdzięczni burmistrzowi i się z tego cieszyć? Czy sądzi pan, że rodziców nie stać na kwotę 900 zł rocznie, aby ich dzieci jadły smaczne posiłki?
- Nie, nie, nie pan za daleko wybiega. Jest jedna rzecz bardzo ważna, ja podaje tylko taki przykład, nie może być tak, że my przywozimy jogurty za 1,40 zł, a dajemy je za cenę złotówki, bo to nasza strata.
Skoro firma zgodziła się na takie warunki, to pytanie jest proste — czy wam się to opłaca?
- Nam się to opłaca, my patrzymy na to globalnie. My szykujemy bardzo dużo posiłków, wydajemy 2 tysiące obiadów dziennie.
Słyszał Pan, że burmistrz zamierza przywrócić kuchnie w przedszkolach i zlikwidować catering?
- To decyzja pana burmistrza, ja nie mam nic do tego. Proszę pana, jak nie będziemy żywić przedszkoli w Wągrowcu, to będziemy żywić jakąś jednostkę, jak nie jednostkę, to będziemy żywić jakieś szkoły.
W trakcie rozmowy Dariusz Dzwonnik przekazał słuchawkę Sylwii Staszewskiej, która zajmuje się organizacją pracy firmy.
- Panie Romanie, staramy się przygotować te posiłki bardzo dobrze. Nie było żadnych uwag do menu, jakie otrzymały przedszkola. Panie w przedszkolu miały menu przez półtora tygodnia i nie powiedziały, że coś jest nie tak, że coś im nie pasuje, że jest za dużo ryżu czy coś innego. Takie uwagi są zawsze mile widziane. Były też sytuacje, kiedy rozmawialiśmy z rodzicami i oni bardzo się cieszyli, że jest więcej kaszy, więcej ryżu a mniej ziemniaków. Sugestie rodziców są również mile widziane. Mamy też sygnały, że jedno dziecko zjadło cztery pałki z kurczaka, tak mu smakowało, po prostu hicior niesamowity, docierają do nas też inne sygnały np. że dzieci pierwszy raz widziały pierś z kurczaka w całości leżącą na talerzu.
Chodzi mi o dzisiaj. Potrawy z dzisiaj, które mam na zdjęciach, wyglądają... źle. Te kanapki na podwieczorek, też mało apetyczne.
- Wie Pan sam, jak można zdjęcia zrobić. Czasem mamy sygnały, że chcą kanapki z masłem, albo suche z masłem, bo dzieci tylko to jedzą. Dzisiaj zrobiliśmy totalną gafę ze śniadaniem, ja tego nie ukrywam, po prostu odjazd zupełny, nie potrafię tego wytłumaczyć. To błąd kucharza, wobec którego konsekwencję zostały już wyciągnięte.
Jedna z matek powiedziała nam, że obiad przyjechał o 10:00, a dzieci jadły go dopiero o 11:30, ona nie rozumie, dlaczego tak się dzieje.
- My mamy godziny dostarczenia posiłków, jesteśmy zobowiązani do dostarczenia na wskazaną godzinę, jeśli tam jest napisane, że mamy dostarczyć obiad o 10:00 a oni sobie go jedzą o 11:30, to nic nie możemy na to poradzić. My też się cały czas dziwimy, dlaczego tak wcześnie. Kiedy pytaliśmy panią Czelną, kierownika wydziału oświaty, dlaczego tak wcześnie, to poinformowała nas, że taki mają system pracy tzw. cykl pracy przedszkolaka, więc nie możemy tego zmieniać. Jeżeli będzie taka potrzeba lub nasza chęć co do zmiany godziny, to ona może to zrobić od września, jakby od nowego roku szkolnego.
Niech mi pani wierzy, że gdyby burmistrz chciał, to zmieniłby te godziny nawet od jutra, zdaję sobie jednak sprawę, że to niemożliwe, bo wasza firma potrzebuje czasu na zmianę organizacji pracy.
- Mieliśmy spotkanie organizacyjne ze wszystkim dyrektorkami łącznie z panią Czelną, wtedy pytaliśmy o te godziny, czy je można zmienić, pani Czelna powiedziała, że nie, jeśli już to dopiero od nowego roku szkolnego, od września. Dostosowaliśmy się naszą organizacją do tego, co jest obowiązujące. Każdy gdzieś popełnia błędy. Wczoraj otrzymała wiadomość na maila z Przedszkola nr 2, że mamy przygotować 372 obiady, tak, zadzwoniłam i zapytałam, czy to nie jest jakaś pomyłka, mogliśmy przygotować 372 obiady i pytanie, kto by za to zapłacił. Zawsze są jakieś kuchy w jedną i drugą stronę.
Koszty przygotowywania tych posiłków są bardzo niskie, czy to ma wpływ na jakość serwowanych posiłków?
- To nie jest tak, że mając obniżone koszty, idziemy na obniżenie jakości. Szkoda, że rodzice nie robią zdjęć kurczaków czy całej piersi jak była na obiad. Tego panu nie wysyłają.
Doskonale pani wie, że jak jest wszystko OK, to jest cisza. Ludzie reaguj dopiero, jak coś jest nie tak.
- Czym zyskujemy, gdzie staramy się uzyskać zysk? Kupując duże ilości, mamy rabaty. Nie chodzi o obniżenie jakości, szukamy tańszych źródeł i np. ziemniaki kupujemy od rolnika, producenta, tutaj szukamy zysków, to nie jest tak, że wybieramy najniższej klasy produkty. Absolutnie nie. Dzisiaj była też akcja z parówkami. Jedna z pań powiedziała, że parówki mają różne kolory. Mamy fakturę, wczoraj świeża parówka została zakupiona w Macro. To, że były inne kolory, zgadzam się, bo nie było 700 sztuk jednego gatunku parówki, wykorzystaliśmy dwa czy trzy rodzaje. Kupujemy wszystko na bieżąco, produkty nie leżą.
Dziękuję za rozmowę.
Dariusz Dzwonnik zaprosił nas do siedziby firmy w Poznaniu przy ulicy Piątkowskiej, zezwolił również na nagrywanie. Zamierza pokazać nam całą firmę wraz z fakturami zakupowymi. Jeżeli sytuacja się nie poprawi, to przygotujemy taki materiał.
Nieoficjalnie dowiedzieliśmy się, że dzisiaj dyrektorka Przedszkola nr 6 wprowadziła rodzicom zakaz robienia zdjęć.
Jak nie wiadomo, o co chodzi, to zawsze chodzi o kasę. Tania kwota przetargu zawsze będzie rzutować na usłudze, w biznesie nie ma filantropów, może czas, aby zrozumiał to burmistrz?