Patryk to mieszkaniec Wągrowca ma zaledwie 20 lat, dwa lata temu zachorował na ostrą białaczkę limfoblastyczna oporną na leczenie. Jest drogi lek, który może mu pomóc, trwa zbiórka pieniędzy.
- Dzisiaj tu jestem, a za tydzień już mogę nie żyć — tak działa białaczka. Mam bolesną świadomość mojej choroby. Prawda jest taka, że jeśli nie przyjmę leku Blincyto, to szans nie mam. 1,5 MILIONA złotych — tyle kosztuje moje życie. Bez leczenia nie wygram, a nie chcę umierać. Mam dopiero 20 lat, kochającą rodzinę, przyjaciół, wspaniałą dziewczynę. Muszę walczyć — dla nich, nie pozwalają mi się poddać. Proszę o pomoc w walce z rakiem. Bez leku nie zostało mi wiele czasu — apeluje do ludzi dobrej woli Patryk Brzykcy z Wągrowca.
Przyszła dorosłość, a z nią śmiertelna choroba. Zachorował zaraz po swoich 18. urodzinach.
- Na początku bolały stawy, kolana, plecy. Gdy nie pomagali ortopedzi, lekarz rodzinny zapisał antybiotyk. Na nic, było coraz gorzej. Pierwsze badania krwi zaniepokoiły lekarzy, powtarzali je kilka razy. Położyli mnie do szpitala, potem przyszła mama i powiedziała te straszne słowa. Wiedziałem już, że mam raka, że jestem śmiertelnie chory — tłumaczy Patryk.
Choroba została wykryta w listopadzie 2016 roku, kilka dni po diagnozie, zaczęła się chemia. Po jej zakończeniu nadal miał zajęty szpik w 40%, jednak lekarze pozwolili mu wyjść na Święta Bożego Narodzenia do domu.
- Moja odporność była właściwie zerowa, cały czas ryzykowałem życiem. Przed sylwestrem wróciłem do szpitala na drugą chemię, znacznie silniejszą. Tą zniosłem o wiele gorzej. Dwa tygodnie byłem nieprzytomny, przyplątały się paskudne powikłania, podejrzewano sepsę. Jakoś się z tego wykaraskałem, ale szpik nadal był zajęty, więc czekała mnie trzecia seria chemii — dodaje Patryk.
Patryk przeszedł przeszczep szpiku.
- Dawcą był mój starszy brat Marcin. To była ogromna szansa, w końcu zacząłem myśleć, że się uda. Przeszczep przeszedł bez problemów, już po miesiącu byłem w domu. Mijały kolejne tygodnie, a o przebytej walce ze śmiercią przypominały mi tylko badania kontrolne. Czułem się dobrze, wyniki były w normie. Naprawdę sądziliśmy, że ten koszmar już za nami. W lutym tego roku wyniki pokazały, że w szpiku jest 1,5% blastów, choroba resztkowa. Lekarze zdecydowali o "doszczepce" limfocytów T, znów od brata. To miało pomóc, ostatecznie wyeliminować białaczkę — informuje Patryk Brzykcy.
Stało się inaczej. Niemal rok od daty przeszczepu, 3 kwietnia 2018 roku, jak grom z jasnego nieba spadła na młodego wągrowczanina kolejna diagnoza — wznowa białaczki. Nowotwór postanowił pokazać, że tak łatwo się nie podda.
- Wszystko zaczęło się od nowa. Trafiłem do szpitala na trzy długie miesiące. Jedna chemia, potem druga. Tym razem powikłania były jeszcze silniejsze. Ból nie do opisania, wątroba ledwo pracowała. Wykańczały mnie krwotoki z nosa, z którego wychodziły skrzepy wielkości pięści. To były straszne chwile. Najgorsze jednak były wiadomości, że to na nic, że chemia nie pomaga. 23 czerwca, dzień przed dwudziestymi urodzinami, wypisali mnie do domu. Dziś znów jestem w punkcie wyjścia, ze szpikiem zajętym w prawie 40% - tłumaczy chory na białaczkę Patryk.
Patryk cały czas walczy, wszystkie refundowane możliwości leczenia zostały wyczerpane, ale jest lek Blincyto, który może mu pomóc.
- Moje leczenie będzie kosztowało 1,5 miliona złotych. To gigantyczna kwota, mam świadomość, jak trudno będzie ją zdobyć. Nie wiem nawet, czy doczekam leczenia — zastanawia się młody wągrowczanin.
Patryk liczy na Waszą pomoc. Fundacja Siepomaga prowadzi zbiórkę pieniędzy potrzebnych na leczenie. Aktualnie zabrano już 26 856,89 zł, brakuje jeszcze 1 477 398,11 zł.
Liczy się każda wpłata, każda złotówka. Jeżeli chcesz pomóc Patrykowi, kliknij w link pod artykułem i wpłać dowolną darowiznę, twoje pieniądze mogą uratować życie 20-latka.
*** POMOŻESZ PATRYKOWI? Kliknij TUTAJ i wpłać dowolną kwotę ***