- Ja tylko wykonuję swoje obowiązki - informowała konduktorka wystawiając bilet do Poznania za 72,50 złotych.
Na trasie Wągrowiec - Poznań - Wągrowiec przyjęło się, że pasażerowie kupują bilety w kasie lub u konduktora podczas kontroli. Mało kto biega i szukał kierownika pociągu, aby kupić bilet.
W poniedziałek, 4 marca w pociągu relacji Wągrowiec - Poznań o 8:31, część pasażerów, którzy nie posiadali biletów i nie zgłosili się u konduktorki, słono zapłacili za jego wystawienie. Konduktorka kasowała 72,50 złotych. Wszystko zgodnie z przepisami.
Zgodnie z Regulaminem obsługi podróżnych, odprawy przewozu osób, rzeczy i zwierząt (KW-ROP) par. 15 pkt 2 "podróżny jest zobowiązany posiadać ważne dokumenty przewozu i wręczać je kierownikowi lub konduktorowi pociągu lub osobie upoważnionej do kontroli dokumentów przewozu na każde żądanie".
Pasażerowie, którzy nie podeszli do personelu pociągu, aby kupić bilet na przejazd, traktowani byli jak pasażerowie na gapę i karani, oprócz ceny biletu + opłata za wystawienie, opłatą dodatkową 50 złotych. Konduktorka nie słuchała wyjaśnień, płacili wszyscy dorośli i studenci.
- Ja tylko wykonuję swoje obowiązki, reklamację proszę składać na Składowej 5 (dop. red. siedziba spółki KW) - informowała konduktora karanych pasażerów.
Wiadomo, że część pasażerów wchodząc do pociągu szuka miejsc siedzących, udanie się po bilet, czekanie w kolejce do konduktora, jest jednoznaczne z tym, że dalszą podróż spędzimy na stojąco.
Na większości stacji nie ma kas, konduktorzy nie robią nic innego tylko wystawiają bilety, i tak od stacji do stacji. Rozwiązaniem tego problemu mogłyby być biletomaty, jednak nikomu nie zależy na tym, aby one działały.
Przepisy przepisami, ale trzeba być człowiekiem, Koleje Wielkopolskie też nie zawsze działają jak powinny. Odwołane pociągi, komunikacja zastępcza to częsty obraz na trasie Wągrowiec - Poznań. Karanie pasażerów z pewnością nie poprawi wizerunku przewoźnika.