Wczoraj w godzinach popołudniowych mieszkańcy Wągrowca mogli być świadkami dziwnych scen jakie rozegrały się w markecie Kaufland przy ulicy Pałuckiej, a wszystko za sprawą jednego telefonu do Centrali firmy, sytuacja taka miała miejsce w całym kraju.
Ktoś zadzwonił do centrali i powiadomił, że o 18.00 wybuchnie bomba. Po przeszukaniu marketów policja uznała alarm za fałszywy.
Sprawca nie wskazał jednak, który z marketów miał wylecieć w powietrze. Dlatego decyzję o ewakuacji podjęto w wielu placówkach w całym kraju (Kaufland ma ich w Polsce aż 117).
- Stałem z żoną przy kasie, gdy nagle z głośników pracownicy ogłosili alarm - relacjonuje Jarek ze Strzelec Opolskich. - Nikt nie powiedział nam co się dzieje. Usłyszeliśmy tylko, że mamy zostawić wózki i koszyki i jak najprędzej udać się do wyjścia. Niektórzy próbowali jeszcze zapłacić za to co mieli, ale kasjerki odmawiały i po chwili też wyszły ze sklepu.
Ewakuacja marketów zaczęła się ok. godz. 17.00. Zarządzono ją w Brzegu, Kędzierzynie-Koźlu, Kluczborku, Krapkowicach, Nysie, Prudniku i Strzelcach Opolskich. Policjanci wspólnie ze strażakami sprawdzili, czy wszyscy klienci opuścili market. Po tym ogrodzili parking i zamknęli ulice wokół niego. Nikt nie był wpuszczany w okolicę sklepu.
- Informacja o zagrożeniu dotarła do nas z Kalisza - mówi Marzena Grzegorczyk, rzecznik prasowy opolskiej policji. - Ok godz. 15.00 ktoś zadzwonił do marketu i zagroził, że "o godz. 18.00 w Kauflandach wybuchnie bomba".
Centrala Kauflandu we Wrocławiu nie chciała dziś udzielić więcej informacji w tej sprawie. Poinformowała jedynie, że decyzję o ewakuacji poszczególnych marketów podejmowali ich kierownicy.
Mundurowi uznali alarm o bombie za fałszywy.
Źródło: http://www.nto.pl/apps/pbcs.dll/article?AID=/20090901/REGION/120345803