Marcin Bączkowski z Gołańczy został poważnie ranny w wypadku w Holandii.
MARCIN BĄCZKOWSKI jechał wraz z kolegami busem do pracy, gdy samochód dostawczy zepchnął ich wprost pod koła TIR-a. Po chwili w auto, którym jechali, uderzył drugi TIR. Trzech młodych mężczyzn zginęło na miejscu, Marcin wraz z kolegą został przewieziony helikopterem do szpitala. Dlaczego polskie służby nie powiadomiły jego rodziców o tragedii?
ZEPCHNIĘCI POD TIR-A
Feralna środa 30 września zapisze się na długo w pamięci Marcina i jego bliskich. - W drodze do pracy na czteropasmowej drodze szybkiego ruchu w tył busa, należącego do ich pracodawcy, uderzył samochód dostawczy na francuskich numerach. Zostali zepchnięci prosto pod nadjeżdżającego TIR-a, który pociągnął ich kawałek, za chwilę w busa uderzył drugi TIR - relacjonuje Krzysztof Bączkowski, brat Marcina.
HELIKOPTEREM DO SZPITALA
Marcin i jego kolega zostali ciężko ranni. W wypadku zginęło trzech Polaków, dwóch zostało ciężko rannych.- Brata i jego kolegę z Piły odwieziono helikopterem do szpitala w Amsterdamie - dopowiada Krzysztof. Jak informuje Włodzimierz Nabrdalik, radca Wydziału Konsularnego Ambasady Rzeczypospolitej Polskiej w Hadze samochód, który uderzył w busa, prowadził polski obywatel.
- Domniemany sprawca wypadku został zatrzymany przez policję w celu przesłuchania i wyjaśnienia. Policyjne dochodzenie jest w toku. Obecnie oczekujemy od policji informacji o wynikach postępowania, a domniemany sprawca wypadku zatrzymany został przez policję holenderską do wyjaśnienia - wyjaśnia W. Nabrdalik.
CUDEM PRZEŻYLI
Jeszcze tego samego dnia brat poszkodowanego - Piotr - zadzwonił do rodziców, informując ich o nieszczęściu. - Natychmiast pojechałem razem z żoną do Amsterdamu. Syn nie mówił, miał złamaną nogę, mocno poharatane kolano, uszkodzoną wątrobę i połamane kości policzków, miał podłączoną kroplówkę - opisuje ojciec Marcina. Pan Leszek wrócił do Gołańczy, a przy synu została jego żona.
- Żona dzwoniła, że podali mu już chleb. Niedługo będzie miał operowane kolano - informuje o stanie syna L. Bączkowski.
Gdyby Marcin był sam w Holandii, to rodzice mogliby wciąż nie wiedzieć o dramacie ich dziecka, bo rodzina nie otrzymała żadnej informacji o wypadku w Hoorn, nieopodal Rotterdamu. [...]
więcej w "Głosie Wągrowieckim"
Tekst: Mariusz KUTKAźródło: "Głos wągrowiecki"