Czy w szpitalu w Wągrowcu doszło do zaniedbania medycznego? Mieszkaniec powiatu wągrowieckiego nie otrzymał pomocy, usłyszał, że ma "zbity" nadgarstek, podczas gdy miał podwójne złamanie.
Pacjent, który zgłosił się do wągrowieckiego szpitala z silnym bólem i wyraźnym obrzękiem, przeszedł standardową procedurę diagnostyczną, w tym badanie RTG. Mimo ewidentnych objawów lekarz w Wągrowcu zdiagnozował stan jako zbicie, nie przewidując dalszych komplikacji.
Niezadowolony z takiej oceny pacjent, zażądał wydania kopii zdjęcia RTG, co spotkało się z oporem personelu medycznego. Ostatecznie, po otrzymaniu dokumentacji, zdecydował się na konsultację w szpitalu w Chodzieży.
Chodzieski lekarz, po wnikliwej analizie tego samego zdjęcia RTG, stwierdził, że mamy do czynienia z podwójnym złamaniem – diagnoza diametralnie różna od tej postawionej w Wągrowcu. Pacjent natychmiast otrzymał właściwą pomoc i założono mu gips.
To zdarzenie rzuca cień wątpliwości na standardy diagnostyczne stosowane w wągrowieckim szpitalu. Jak to możliwe, że dwóch lekarzy, dysponujących identycznym materiałem diagnostycznym, może dojść do tak odmiennych wniosków? Czy to przypadek indywidualnej pomyłki, czy symptom szerszego problemu w podejściu do pacjenta i procedur medycznych?
Poszkodowany mężczyzna nie zamierza pozostawić sprawy bez echa. Zapowiedział, że powiadomi o sprawie Prokuraturę Rejonową w Wągrowcu. Za błąd diagnostyczny, który mógł mieć poważne konsekwencje dla jego zdrowia, zamierza domagać się odszkodowania.
- Lekarze są po to, aby leczyć i pomagać, a nie odprawiać nas jak niechcianych intruzów — mówi zirytowany pacjent.
To gorzkie słowa, które powinny skłonić do refleksji każdego, kto ma wpływ na jakość opieki zdrowotnej w wągrowieckim szpitalu, szczególnie starostę wągrowieckiego Tomasza Kranca oraz dyrektora ZOZ Przemysława Burego.