Felieton Tomasza Kruka "Rondo, rondó en la ronda" wywołał spore zamieszanie. Publikujemy komentarz Andrzeja Moroza.
Pozwolę sobie skomentować ten tekst. A ponieważ nie jestem ani starozakonnym, ani z Białegostoku - czytając wypociny redaktora - z Wągrowca, mogę to zrobić, póki jakiś kolega tego dziwaka z gęsim piórem, nie przejmie władzy. Otóż pan redaktorek, bo redaktor byłoby zbyt solidnie - tenże redaktorek, wysmażył tekst pełen ironii, prześmiewczy a i nieco obraźliwy. Chociaż, czy na pewno obraźliwy? Aby kogokolwiek obrazić - a w tym przypadku esperantystów, esperanto i wreszcie samego Zamenhofa - trzeba mieć rozum choćby wielkością zbliżony do kurzego. A redaktorek takowego nie posiada, i wątpię, by posiadał kiedykolwiek. Dlaczego tak sądzę? Kilka uzasadnień. Redaktorek wciska Zamenhofa gdzieś w Rosję, pisząc w innym miejscu, że on z Białegostoku. Nie jest więc konsekwentny! Ale skoro jednak uznał, że Białystok jest/był częścią Rosji, to chcę mu przypomnieć, że jego Wągrowiec, który swoim tekstem ośmieszył, również na przestrzeni wieków nie zawsze był w Polsce, wszak były takie momenty, że Polski na mapach (niestety) nie było. Redaktorek uważa, że esperanto jest tak znane, jak jeden z języków afrykańskich plemion. Najwyraźniej jest to człek mocno niedouczony, jeśli w ogóle chodził do jakiejkolwiek szkoły, bo nawet za moich czasów wiedzę czerpało się nie tylko z podręczników, ale też z tysiąca innych źródeł. Gdyby redaktorek posiadł był umiejętność czytania, a do tego wiedzę obsługi klawiatury komputerowej, to wpisując w wyszukiwarkę słowa "Zamenhof" i "esperanto", miałby wystarczająco dużo dowodów na to, że jest ci on niedoukiem i ignorantem. Językiem esperanto posługują się miliony ludzi na całym globie, przetłumaczono nań wiele ważnych książek, i wiele osobistości komunikuje się tym językiem. Nawet Watykan i Chiny korzystają z esperanta, posługują się nim profesorowie, uczeni, inżynierowie, robotnicy, studenci, kobiety i mężczyźni, ludzie z metropolii, miast, miasteczek i wsi. Redaktorek wolał jednak strzelić kulą w płot, byle strzelić. I kwestia ostatnia. Z całym szacunkiem dla Wągrowczan (dobrze odmieniam?) - NIC o tym mieście bym nie wiedział, gdyby nie ci, o których redaktorek pisze z kpiną i złośliwością. Nie mnie oceniać, kto jest milicjantem, a kto księdzem, kto żyje po ślubie, a kto jest starozakonnym, albo gejem. W przeciwieństwie do redaktorka, na esperanto patrzę jak na ideę jednoczącą ludzi, pomost pomiędzy krajami, cywilizacjami, religiami i klasami społecznymi. Na Zamenhofa nie patrzę, jako na lekarza, który z nudów wymyślił język, ale jak na człowieka z wizją, człowieka, który - na szczęście - nie patrzył na świat, jak nasz redaktorek, ale dalekosiężnie, z otwartą życzliwością, by nie powiedzieć przyjaźnią. Zupełnie odwrotnie, od redaktorka. Najwyraźniej stary, zakonny (celowo osobno) żyd Zamenhof miał więcej rozumu, taktu, wyczucia, ale co najważniejsze - miał dobrą wolę JEDNANIA ludzi, a nie ich dzielenia. Gdyby redaktorek miał w sobie choć kilka kropli zamenhofowej krwi w sercu, nie obrażałby, nie szczekał, jak kundel, nie podgryzał, ale co najmniej milczał. Ale redaktorek milczeć nie potrafi. A że jest cieniutkim dziennikarzyną, to pisze w jakiejś lokalnej gazecie, przekonany, że oto spełnia misję dziejową. A nie spełnia.... Reasumując. Nie przejmowałbym się słowami redaktorka o esperancie i Zamenhofie, o rondzie, które nie ma nazwy, ani nawet o esperanckich działaczach, wszak to człek mściwy, krótkowzroczny, zacofany i do tego pewnie biedny. Musiał cokolwiek napisać, żeby mu redakcja wypłaciła jakieś pieniądze. Wszak człowiek nie wielbłąd - pić musi. I redaktorek zapewne pije dużo. Na trzeźwo przecież tak głupiego, jak jego, artykułu napisać nie sposób. Więc napisał biedaczyna co potrafił, a że głupio, nieprawdziwie i słabym językiem dziennikarskim - to już zupełnie inna bajka. Aż dziw bierze, że mu to drukują... Głowy do góry, Wągrowczanie! Cóż, w każdym stadzie trafi się baran. I trzeba z tym żyć. A idea Zamenhofa, i esperanto, i dziesiątki rond i ulic na świecie dumnie noszących nazwisko twórcy uniwersalnego języka po całym świecie będą trwały dłużej, niż pamięć o tym pospolitym pismaku, który plew nie potrafił odróżnić od ziarna. Pozdrawiam wszystkich światlejszych od redaktorka, mniej zajadłych, bardziej życzliwych. Trzymajmy się razem, jak przystało na ludzi, dla których esperanto, to pomost ku innym ludziom, innym światom i innej, przyjaznej cywilizacji pełnej przyjaźni i braterstwa. Pozdrawiam Andrzej Moroz, Lubelszczyzna |
„Wydawca Portalu WRC przeprasza Pana Tomasza Kruka za bezprawne zamieszczenia na stronie internetowej Portalu WRC felietonu jego autorstwa pt. „Rondo, rondo en la ronda”, opublikowanego w numerze 22/2012 tygodnika „Głos Wągrowiecki”. |