Sytuacja w wągrowieckim samorządzie zaczyna być dziwna, wręcz komiczna. Burmistrz Krzysztof Poszwa, który wygrał II turę Wyborów Samorządowych z "betonem" Stanisławem Wilczyńskim traci większość w Radzie Miejskiej i poparcie w mieście.
Walka z klubem MKS Nielba, brak dialogu z radnymi, mieszkańcami oraz pracownikami Urzędu Miejskiego stawia burmistrza nad przepaścią. Część wyborców już zaczynają żałować, że oddali głos na Krzysztofa Poszwę. Niezadowolenie rośnie z dnia na dzień. Mieszkańcy zaczynają głośno mówić o referendum, chcą naprawić błąd jaki popełnili 30 listopada 2014. To właśnie wtedy zaufali obecnemu burmistrzowi.
Po wyborach w mieście zapanowała euforia, wszyscy cieszyli się, że "beton" Stanisław Wilczyński po 16 latach rządów stracił fotel burmistrza. Sielanka trwała od 30 listopada, kiedy to ogłoszono wyniki II tury, do 9 grudnia, kiedy to "stary" burmistrz przekazał łańcuch "nowemu". Od tego dnia wszystko zaczęło się sypać.
Kontrowersyjna pensja burmistrza, powołanie Bogdana Smykowskiego na wiceburmistrza a w ostatnim czasie walka z Nielbą, to tylko część problemów, które doprowadziły do rozłamu w Radzie Miejskiej - burmistrz stracił większość. Radni, którzy 3 miesiące temu popierali Poszwę odwrócili się od niego.
Opozycja jest mocna jak nigdy wcześniej. Ostatnia sesja Rady Miejskiej pokazała, że klub SW 2000 i byli "żołnierze" Krzysztofa Poszwy mają siłę rażenia podobną do pocisku rakiet balistycznych. Takiej opozycji, w trakcie 16-letniej kadencji, nie miał nigdy Stanisław Wilczyński, który bądź co bądź, potrafił utrzymać radnych przy sobie i zachować większość w Radzie.
Dzisiaj, po blisko stu dniach rządów, hasła wyborcze burmistrza Krzysztofa Poszwy mają się nijak do obecnej sytuacji w mieście. Brak większości w Radzie doprowadziła do sytuacji, że burmistrz nie jest wstanie przegłosować żadnej Uchwały, bo mocna opozycja nie chce na to pozwolić. Opozycja dba, aby mieszkańcy wiedzieli, kto rządzi w mieście.
Polityka uprawniana przez burmistrza zaczyna denerwować mieszkańców, w mieście słychać głosy, że Wągrowiec nie wybrał burmistrza tylko polityka i coś w tym jest.
Po 10 miesiącach od objęcia rządów, czyli w okolicach października, możliwe jest przeprowadzenie referendum w celu odwołania burmistrza. Czy właśnie taki los spotka obecnego burmistrza?
Jeżeli burmistrz Krzysztof Poszwa nie zejdzie na ziemię i nie zacznie rozmawiać z radnymi i mieszkańcami to scenariusz dotyczący referendum jest wysoce prawdopodobny. Nie od dziś wiadomo, że tylko zgoda buduje, burmistrz wybrał niezgodę, a ta niestety rujnuje.