Dorzynać czy stymulować, czyli o nowym pomyśle Burmistrza na likwidację Biblioteki Miejskiej w Wągrowcu. Tekst nadesłany przez Internautę Andrzeja.
Od wyborów samorządowych minęło już kilka miesięcy. Nowa władza po wyborach wprowadza zmiany, bo musi demonstrować, że zasługuje na mandat, że jest potrzebna i ma pomysł dla mieszkańców na lepsze jutro. Jednocześnie Nowa Władza ma świadomość powszechnej budżetowej mizerii (statystyczny Polak jest czterokrotnie biedniejszy od zbankrutowanego statystycznego Greka) i pod pozorem racjonalizacji i postępu wprowadza oszczędności, roszady i powyborczą tzw. restrukturyzację personalną.
Pięknym, pouczającym tego przykładem jest Murowana Goślina, gdzie w wyborczym szale burmistrz pod pretekstem zmiany siedziby i robót adaptacyjno – remontowych zwolnił 12 bibliotekarzy. W Kaliszu prezydent pod pozorem prac adaptacyjno – remontowych rozlokował lokatorów tamtejszego więzienia po okolicy, po czym nagle z dnia na dzień, ku zaskoczeniu służby więziennej ogłosił zwolnienia i zamknięcie obiektu.
Z tą adaptacją i remontami to jakieś przekleństwo, czy co? A w Wągrowcu? Na pierwszy ogień idzie mundurówka. Nie, nie więzienna, ale Straż Miejska, … niebawem czekają nas podwyżki cen wody. A co z bibliotekarzami? Czy burmistrz Wągrowca zwolni teraz 12 bibliotekarzy?
Spokojnie, przekleństwa nie działają z taką precyzją. Ale coś na rzeczy jest.
Różni ambicjonerzy czują swoją szansę. Na pierwszej linii ustawił się Włodzimierz Naumczyk, dyrektor MDK, który w „Głosie Wągrowieckim” z 11 lutego 2015 odgraża się – „Mam kompetencje, mogę pomóc” i nie wiedzieć, czemu – domyślamy się, że prawem kaduka - proponuje włączenie Miejskiej Biblioteki Publicznej w strukturę enigmatycznego Wągrowieckiego Centrum Kultury.
Gdyby taki projekt przedstawił charyzmatyczny Andrzej Połczyński, prowadzący z sukcesem od ponad 20 lat Gołaniecki Dom Kultury, można by się ewentualnie zastanowić, ewentualnie. Natomiast w ustach W. Naumczyka – którymi balon próbny dmucha sam burmistrz, projekt jest i zabawny i groźny niczym sentencja złotoustego L. Wałęsy „Nie chcem, ale muszem”.
Nie wiadomo czemu pan Włodzimierz Naumczyk od lat tłucze nieudany pomysł „KsięgarnioKawiarni”. Pierwszą nauczkę dostał współpracując z księgarnią „Kapitałka”, która padła w 2009. Mniejszą klapą, ale za to szybszą okazało się przedsięwzięcie „KaffeLit. Z ogrodów natury i literatury”, rodzaj salonu literackiego. Znakomici goście, ciekawe wydawnictwa, kawiarniana atmosfera dla największych koneserów literatury i natury – to miał być pomysł Miejskiego Domu Kultury na sukces. A teraz co, kolej na bibliotekę ?
Argumentów przeciw jakimkolwiek łączeniom biblioteki z jakąkolwiek instytucją kultury jest kilka.
Po pierwsze - trzeba z wysokich diapazonów, że biblioteka to filar cywilizacji łacińskiej, najważniejsza oprócz „Szkoły” niezależna, suwerenna instytucja kulturalna nowoczesnej cywilizacji. „Homo legens” – człowiek czytający, kwintesencja idei humanizmu.
Po drugie – argument o szkodliwości. Ustawa o bibliotekach - podobny prawny bubel, jak ustawa rolna o kolektywizacji i powołaniu PGR - ów, która na dziesięciolecia zdegenerowała krajobraz polskiej wsi.
Kolejny argument z „pozytywnej pracy u podstaw. W czasie „Ferii zimowych z Biblioteką” odwiedziło ją kilkadziesiąt młodych czytelników, którzy doskonale bawili się kilka godzin. MDK też prowadziło „Ferie z MDK” dla dzieci i mimo szumnych zapowiedzi i zapisów (!) chętnych było mniej.
Reasumując apeluję. Panie Burmistrzu i Ty Włodzimierzu Naumczyku, nie idźcie tą drogą i parafrazując złotoustego L. Wałęsę ostrzegam – żadnych plusów dodatnich, same minusy ujemne!
Artykuł nadesłany przez Andrzeja na