O bohaterskiej postawie maszynisty Mateusza Szymańskiego piszą media na całym świecie, nawet w Wietnamie i Iranie.
![]() |
27-letni Mateusz Szymański, z wykształcenia politolog, od sześciu lat maszynista w Wielkopolskich Kolejach, pojawił się na czołówkach portali niemal z całego świata.
"Wszyscy na ziemię! - krzyczał kierowca do pasażerów pociągów. Zrobił tak, wybiegając z kabiny i biegnąć wzdłuż wagonów, by ostrzec o zbliżającym wypadku z ciężarówką" - relacjonuje włoska "Repubblica. "Zrozumiał, że nie jest w stanie uniknąć zderzenia z ciężarówką i ostrzegł ludzi na pokładzie, by padli na ziemię. Nikt nie został ranny" - opisuje całe zdarzenie włoska Corriere della Sera. Independent podkreśla refleks Mateusza Szymańskiego: "Maszynista miał zaledwie trzy sekundy, aby ostrzec pasażerów o zbliżającym się zderzeniu z samochodem ciężarowym". O dramatycznych chwilach pasażerów w Polsce pisze też brytyjski "The Telegraph": "Kierowca przebiegł wagony tuż przed zderzeniem z ciężarówką". "Krzyczał do pasażerów: Na ziemię!" - czytamy w napisach do filmu, jaki zamieściło NBC News. Ostrzeżenie maszynisty pozwoliło ocalić pasażerów! - donosi BBC. Przedruk z brytyjskiej stacji pojawił się na.... innym kontynencie — zamieścił je portal All Iranian. To nie jedyne medium w Azji, które poinformowały o wydarzeniach na trasie kolejowej Wągrowiec — Poznań. Informacje na ten temat znajdziemy też na wietnamskim portalu vnexpress.net. Tajski portal news.thaivisa.com także pisze wprost: "Bohater-maszynista ocalił pasażerów pociągu!"
Przewoźnik "Koleje Wielkopolskie" udostępnił nagranie z monitoringu, z wypadku z 19 kwietnia na przejeździe kolejowym w Karolewie na linii kolejowej Wągrowiec — Poznań. To wtedy maszynista miał się wykazać zimną krwią i bohaterską postawą. Przewoźnik ocenił już zachowanie maszynisty jako wzorowe. Zdążył on w 3 i pół sekundy wdrożyć hamowanie nagłe, wybiec z kabiny i powiadomić o niebezpieczeństwie pasażerów, którzy na komendę położyli się na podłodze pojazdu.
Właściciel ciężarówki obwinia za wypadek w Wielkopolsce maszynistę.
Zupełnie inny pogląd na temat przyczyn wypadku ma Wojciech Szkudlarek, przedsiębiorca i właściciel ciężarówki, która w wyniku kolizji nadaje się wyłącznie do kasacji.
– Złożyłem w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury o możliwość popełnienia przestępstwa przez maszynistę przez zaniechanie hamowania. Uważam, że całe 100 metrów, czy 200 metrów maszynista miał widoczność na łuku, mógł trąbić i hamować – powiedział przed kamerami Wojciech Szkudlarek, właściciel ciężarówki, która zderzyła się z autobusem szynowym Kolei Wielkopolskich na trasie Poznań – Wągrowiec.
"Kierowca nie ucieka na tylne siedzenie"
– To, że on uciekł i informował pasażerów, że grozi im jakieś niebezpieczeństwo, jest to też jakiś tam odruch, ale każdy z nas, kiedy widzi niebezpieczeństwo, jadąc w samochodzie, to nie wskakuje na tylne siedzenie, tylko kładzie rękę na klakson i hamuje – wyjaśnia przedsiębiorca przed kamerami tvn24. Jego zdaniem prowadzący pojazd szynowy nie dawał sygnałów dźwiękowych (choć przedsiębiorca może polegać tylko na relacji kierowcy, który przebywał w tym czasie w kabinie pojazdu z pracującym silnikiem). Wojciech Szkudlarek, właściciel ciężarówki, która zatarasowała przejazd, twierdzi ponadto, że sygnalizacja na przejeździe nie działa właściwie.
– Jest to przejazd z półrogatkami, które się niestety bardzo szybko zamykają. Jest tam sygnał dźwiękowy i świetlny i jednocześnie te rogatki się zamykają. Kierowca pokonywał przejazd z bardzo małą prędkością, ponieważ był on dziurawy i rozkopany. Kierowca nie chciał zniszczyć rogatki, próbował więc odbić kierownicą w prawo, żeby ta rogatka się nie wyłamała. W tym momencie uderzył go pociąg. Nie było trąbienia, nie było niczego, kierowca był zaskoczony – uważa właściciel auta.
Właściciel oskarża sygnalizację tymczasem ciężarówka... nie miała prawa tam być.
Na dowód tego, jak działa sygnalizacja i rogatki kilka dni później Wojciech Szkudlarek nagrał film na przejeździe. Zdaniem Szkudlarka zbyt krótki jest czas od momentu, kiedy sygnalizacja zaczyna działać do momentu przejazdu pociągu przez przejazd. – Komuś zabrakło paru metrów kabla, żeby ten punkt działania sygnalizacji był dalej – mówi i dodaje, że część winy ponosi też maszynista. – Gdyby on trąbił całe 200 metrów, to reakcja kierowcy byłaby inna. A on sobie spokojnie czekał, aby z tego przejazdu zjechać – powiedział.
Jak poinformowała rzeczniczka prokuratury okręgowej w Poznaniu, w związku z doniesieniem przedsiębiorcy na przejeździe kolejowym zostanie wykonany eksperyment procesowy mający sprawdzić działanie sygnalizacji na przejeździe. Swój eksperyment wykonał już jednak zarządca infrastruktury – PKP PLK.
– Sprawdziliśmy działanie sygnalizacji przejazdowej w miejscu, gdzie doszło do kolizji autobusu szynowego z ciężarówką. Wszystko działa tam zgodnie z przepisami, widać to z resztą wyraźnie na filmie, który udostępnił pan, który uważa się za poszkodowanego. Nie jest więc tak, że rogatki zamykają się jednocześnie z włączeniem sygnalizacji – powiedział w rozmowie z "Rynkiem Kolejowym" Zbigniew Wolny, rzecznik prasowy wielkopolskiego oddziału PKP PLK.
Sygnalizacja świetlna na przejeździe włącza się na 30 sekund przed przejazdem pociągu. Rogatki zaczynają się opuszczać dopiero po ośmiu sekundach, podczas których kierowca ma czas ewakuować pojazd. Warto pamiętać, że już sama sygnalizacja zabrania wjazdu na przejazd. To zresztą nie jedyne wykroczenie, które mógł popełnić kierowca. Jak poinformował Zbigniew Wolny, na drodze jest zakaz ruchu pojazdów ciężarowych.
Ekspert: Bezczelność i brak elementarnej wiedzy przedsiębiorcy.
Ryszard Węcławik, Dyrektora Działu Bezpieczeństwa Ruchu Kolejowego ZDG TOR uważa, że złożenie przez przedsiębiorcę doniesienia do prokuratury to dobra wiadomość, ale nie dla niego tylko... dla kolei.
– Bez zawiadomienia trzeba by było poczekać na wyniki prac komisji kolejowej. Dopiero wówczas, po stwierdzeniu przyczyny, zarówno Koleje Wielkopolskie, jak i PKP PLK SA mogłyby podjąć działania z zamiarem windykacji szkód. Po zgłoszeniu prokuratura już teraz może podjąć działania, które moim zdaniem powinny szybko spowodować odebranie prawa jazdy kierowcy i licencji na wykonywanie przewozów właścicielowi firmy transportowej – mówi bez ogródek Węcławik.
– Jeżeli osoba odpowiedzialna za zapewnienie zgodnego z prawem działania jego przedsiębiorstwa, zamiast wyciągnąć konsekwencje w stosunku do pracownika ewidentnie łamiącego zasady ruchu drogowego i narażającego pasażerów na utratę życia, szuka winnych w działaniu innych osób, to znaczy, że nie powinna być dopuszczona do działania tam, gdzie takie podejście jest po prostu niedopuszczalne – uważa Węcławik.
– Wypowiedź o tym, że należało hamować, trąbić itp. jest żenującym przykładem połączenia braku elementarnej wiedzy o poruszaniu się pojazdów i bezczelności, gdy zamiast przynajmniej przeprosić ludzi, którzy o mały włos nie straciliby życia, szuka się co najmniej „wspólników” ewidentnego przestępstwa – podsumowuje ekspert zaznaczając, że wjeżdżanie wielotonową ciężarówką na przejazd kolejowy w czasie, gdy sygnał tego zabrania i z pełną świadomością nie jest wykroczeniem, lecz przestępstwem, którego konsekwencją oprócz zabicia siebie może być również zabicie innych.
A jakie jest Wasze zdanie?
Zobacz materiał wideo, tak to wyglądało! |