Prokuratura Rejonowa w Wągrowcu wszczęła postępowanie w sprawie znęcania się nad zwierzętami.
 |
| Fot. Pogotowie dla Zwierząt w Trzciance |
- Funkcjonariusze KPP w Wągrowcu wraz z Inspektorem Pogotowia dla Zwierząt oraz technikiem weterynarii weszli na teren posesji w Jakubowie należącej do Franciszka P. Na miejscu znaleziono trzy psy, w wieku około 2 - 3 lat każdy, zapchlone, wychudzone, z atopowym zapaleniem skóry. Psy znajdowały się w kojcach naruszających podstawowe zasady higieny, były utrzymywane bez należytego pokarmu - karmiono je padliną - i nie miały dostępu do wody. Psy zostały zabrane właścicielowi i umieszczone w schronisku dla zwierząt, gdzie będą miały zapewnione dobre warunki i opiekę weterynaryjną - poinformowała prok. Magdalena Mazur-Prus, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu.
Na terenie posesji należącej do Franciszka P. znajdowały się także inne zwierzęta: konie, bydło, drób, których stan wskazywał na brak należytej opieki.
- Okoliczności zdarzenia uzasadniają podejrzenie popełnienia przestępstwa znęcania się nad zwierzętami, obecnie postępowanie prowadzone jest w sprawie, nie przeciwko osobie - dodaje rzecznik prokuratury.
To nie pierwsza kontrola w gospodarstwie Franciszka P.
- Pierwszą interwencję u Franciszka P. mieliśmy już w 2009 r. Wówczas stwierdziliśmy, że 16 psów przechowywanych jest w skrajnych warunkach wraz z padliną w kontenerach bez światła i jedzenia - mówi Grzegorz Bielawski z Pogotowia dla Zwierząt w Trzciance.
W 2009 r. Franciszek P. został skazany na 7 miesięcy więzienia oraz ukarany siedmioletnim zakazem posiadania psów.
Zwierzęta karmione były fragmentami padliny innych zwierząt. Nogi zdechłych cielaków przedstawiciele pogotowia dla zwierząt zastali m.in. w boksach dla psów.
 |
| Fot. Pogotowie dla Zwierząt w Trzciance |
- Konie mają zaniedbane kopyta, a w stajni zamiast ściółki leżał obornik. Na szyjach miały łańcuchy, które ocierały im skórę i podobnie jak psy pozbawione były wody. Krowy były z kolei nieleczone z opuchniętymi kończynami, stanami ropnymi, niektóre z boku stada niemal żywcem jedzone były przez muchy - wylicza Bielawski.
Właścicielowi gospodarstw odebrano na razie psy, które trafiły do schroniska. - Mężczyzna, któremu sąd zakazał posiadania psów utrzymuje, że zwierzęta należą do jego syna - wyjaśnia Bielawski.
Za tydzień przeprowadzona zostanie kolejna kontrola, która wykaże czy sytuacja uległa zmianie. - Jeśli nic się nie zmieni odbierzemy mu pozostałe zwierzęta - kończy Bielawski.
