18 ratowników medycznych chce odejść z wągrowieckiego szpitala. Czy mieszkańcy Wągrowca zostaną bez opieki pogotowia ratunkowego?
Pracownicy pogotowia otrzymali niedawno pisma od dyrekcji, w których dowiedzieli się o nowych zasadach naliczania wynagrodzeń i dodatków. Dyrekcja powołuje się w nim na rozporządzenie ministra zdrowia. Według nowych wytycznych dodatek do pensji jest naliczany w procentach od całości podstawowego wynagrodzenia. Problem w tym, że według ratowników ich podstawy zostały obniżone, co automatycznie przekłada się na mniejsze dodatki. Nowe zasady znoszą też tzw. dodatek pogotowiany, który miał wynagradzać trudne warunki pracy. Z otrzymywanych do tej pory ponad 700 złotych, na konta ratowników wpływa teraz niewiele ponad 200. Nie trafiają do nich też pieniądze za nadgodziny. Przepracowany czas jest "przenoszony" na kolejny miesiąc, pracownicy mogą za niego odbierać dni wolne. Warunkiem jest jednak pisemna prośba, którą muszą kierować do dyrektora — informuje RMF24.pl
Pisma, które wręczono pracownikom, zawiera też zapis: W razie odmowy przyjęcia warunków umowy, umowa rozwiąże się z dniem 30.06. Kolejny akapit mówi o tym, że jeśli pracownicy się na to nie godzą — mogą oddać sprawę do sądu.
O dokumencie, który dyrektor wręczył pracownikom wągrowieckiego pogotowia, mówi, że to "standardowy wzór pisma".
- W momencie, kiedy pracodawca podejmuje regulacje płacowe, jest zobowiązany przekazać takie pismo. Pracodawca ma obowiązek poinformować o tym, że ma prawo się zastanowić nad tą regulacją. [...] przez półtora miesiąca pracownik ma prawo przyjąć do wiadomości skorygowane warunki albo stwierdza, że nie może się na to zgodzić, co nie jest kłopotem w przypadku ratowników, bo jest to zawód deficytowy. [...] Mają trzy miesiące na znalezienie nowego pracodawcy — mówi w rozmowie z RMF FM dyrektor szpitala Przemysław Bury.
Dyrektor nie widzi problemu w tym, że aż 18 osób zagroziło odejściem z pracy. Według Przemysława Burego będzie można je zastąpić personelem z innych oddziałów szpitala. - Ratownik może pracować w zespołach wyjazdowych, może pracować też w SOR czy na innych oddziałach. W przypadku "ubytku" w obsadach karetek, automatycznie prosimy, żeby to miejsce zajęli inni, którzy pracują w pozostałych obszarach — podsumowuje Bury.
- 18 ludzi to jest spora grupa, to jest mnóstwo godzin, które trzeba obsadzić, to są luki w grafikach, a to może przełożyć się na ogromny krach w naszym regionie, jeśli chodzi o zabezpieczenie. [...] Dzięki temu, że tu jesteśmy i pracujemy, dojazd do pacjenta w okolicy jest bardzo szybki — mówi w rozmowie z RMF FM Eugeniusz Patelski jeden z wągrowieckich ratowników.
Ratownicy próbowali szukać pomocy u starosty Tomasza Kranc, to pod niego podlega szpital w Wągrowcu. Rozmowy nie przyniosły jednak zamierzonego skutku. Starosta Tomasz Kranc podziela zdanie dyrektora Burego. Twierdzi, że z zapewnieniem personelu do zespołów wyjazdowych nie będzie żadnego problemu.
Co to oznacza dla mieszkańców powiatu?
W praktyce, jeśli zdarzy się, że ratownicy nie zgodzą się na nowe warunki i nie przyjdą do pracy, do mieszkańców powiatu wągrowieckiego będą musiały jeździć karetki z oddalonego o 16 km Rogoźna albo oddalonych o 35 km Obornik Wielkopolskich lub nawet z Poznania. Co oczywiste — czas dojazdu do poszkodowanych znacznie się wydłuży.