Jak zepsuje się dach, to się go wymienia, a nie łata folią. Takie zdanie wypowiedział lekarz do matki chorego niemowlaka.
Wczoraj 26 grudnia około 6 rano jedna z matek udała się do szpitala w Wągrowcu z chorą 4-miesięczną córeczką. Dziecko miało wysoką temperaturę 39°C, kaszel, duszności, katar i dodatkowo wymiotowało.
- Dziecko miało zrobione test na COVID-19 i RSV, które wyszły ujemne. Lekarz zbadał moje dziecko i powiedział, że jest chore, ale nie wypisał żadnej recepty. Nie otrzymałam żadnego antybiotyku ani syropu. Zakazał robić inhalacje z soli fizjologicznej, ponieważ uznał, że to pogarsza sytuacje. Zamiast tego kazał dziecko poić wodą i czyścić nosek. Gdy zapytałam o to, czy dostanę jakieś lekarstwo dla córki, lekarz powiedział, cytuje: Nie rozumiem Pani? Jeśli się Pani zepsuje dach, kładzie Pani folię, czy zakłada nowy? - poinformowała matka 4-miesięcznego dziecka.
Kobieta po słowach lekarza zdębiała. Nie wiedziała, jak ma to rozumieć.
- Jak mam to rozumieć? Mam sobie zrobić nowe dziecko, bo to jest zepsute?! - zastanawia się matka.
Co ciekawe lekarz dał matce jeszcze jedną "złotą" radę.
- Lekarz dodał, że jeśli sytuacja się pogorszy, a córka będzie miała problemy z oddychaniem mam przyjechać ze spakowana walizka swoją i dziecka. Czyli moje dziecko musi mieć problem z oddychaniem, żeby otrzymało pomoc? - dodaje matka chorego niemowlaka.
Kobieta z 4-miesięczną córką wróciła do domu. Dziecko wciąż ostro kaszle, matka zastanawia się, gdzie ma szukać pomocy, skoro szpital nie chce, lub nie potrafi jej pomóc.