W Gołańczy wybuchł społeczny skandal, który rzuca cień na lokalną parafię i jej duchowieństwo. Oskarżenia, protesty i kontrowersyjne decyzje podgrzewają atmosferę. Mieszkańcy domagają się jasnych odpowiedzi.
Chodzi o usunięcie wikarego ks. Macieja Kozłowskiego i oskarżeń o pedofilię, które padły z ust proboszcza ks. Romana Lidzińskiego. Rodzice i dzieci, które miały kontakt z wikarym, nie wierzą w te oskarżenia i stanęli murem za księdzem Maciejem.
Sprawa nabrała tempa kilka dni temu, kiedy to policjanci z Wągrowca przeszukali mieszkanie wikarego. Czynność ta została zlecona przez funkcjonariuszy z Bydgoszczy. Policja milczy, a cały zgromadzony materiał został przekazany bydgoskiej prokuraturze, która do czasu emisji tego materiału, nie udzieliła żadnej odpowiedzi.
Chcieliśmy porozmawiać z proboszczem, ten jednak odmówił rozmowy przed kamerą. Udało się jednak dowiedzieć, że przeszukanie miało trwać około 75 minut i miały zostać zabezpieczone tzw. twarde dowody. Słowa proboszcza wydają się jednak mało prawdopodobne. Gdyby takie dowody rzeczywiście istniały, z pewnością doszłoby do aresztowania wikarego.
12 października dekretem biskupa diecezji bydgoskiej Krzysztofa Włodarczyka, wikary został odwołany. To wywołało falę oburzenia wśród mieszkańców, którzy wyszli na ulice Gołańczy.
Skontaktowaliśmy się telefonicznie z księdzem Maciejem, który poinformował nas, że do dzisiaj bydgoska prokuratura nie postawiła mu żadnych zarzutów, aktualnie przebywa na jednej z bydgoskich parafii.
W trakcie protestu okazało się, że proboszcz również nie jest bez winy. Padły ostre zarzuty pod jego adresem, zarówno ze strony dzieci, jak i dorosłych. Niepokojące są również sygnały ze strony kobiet, które rzucają nowe światło na postać ks. Romana Lidzińskiego. Okazuje się, że nie jest on tak święty, jakby się mogło wydawać.
🎬 MATERIAŁ WIDEO - zobacz sam i oceń!