W atmosferze skandalu wikariusz z Gołańczy Maciej Kozłowski, podjął drastyczną decyzję o opuszczeniu stanu kapłańskiego. O dobre imię zamierza walczyć w sądach cywilnych, nie kościelnych.
Maciej Kozłowski oskarżony przez proboszcza gołanieckiej parafii ks. Romana Lidzińskiego o pedofilię i chorobę psychiczną, zdecydował się na rezygnację ze stanu kapłańskiego, wszystko po to, aby bronić swojego dobrego imienia w sądach powszechnych.
Konflikt między duchownymi w Gołańczy nie jest nowością. W przeszłości każdy ksiądz, który nie podporządkował się proboszczowi Lidzińskiemu, był marginalizowany lub w niewyjaśnionych okolicznościach odchodził z parafii.
Ks. Lidziński, znany z dominującej postawy i nadużywania alkoholu, o czym mówią wierni i inni księża, wywołuje napięcia, które negatywnie odbijają się na wizerunku Kościoła.
- Oczekiwałem, że ktoś się tym zajmie, ale zostałem pozostawiony sam sobie — mówi Maciej Kozłowski, wyrażając rozczarowanie brakiem wsparcia ze strony diecezji.
Jego odejście z kapłaństwa otwiera drogę do sądowej walki o dobry wizerunek w sądach cywilnych, co może przynieść poważne konsekwencje dla oskarżającego go proboszcza, a nawet dla biskupa Krzysztofa Włodarczyka.
Decyzja Kozłowskiego wywołała niepokój w Kurii Bydgoskiej, gdzie nikt nie spodziewał się, że były wikariusz zdecyduje się na tak radykalny krok. Zapowiedział on również, że w odpowiednim czasie ujawni więcej informacji dotyczących nieprawidłowości w parafii.
Kozłowski podkreśla, że Kościół to nie tylko duchowni, ale przede wszystkim wspólnota wiernych, którzy mają prawo do decydowania o jego kształcie.
- Gołaniecki Kościół jest waszym Kościołem — przypomina były ksiądz.
Szczegóły dotyczące nieprawidłowości finansowych, sytuacji panującej w gołanieckiej parafii, układów i siatki powiązań biznesowo-towarzyskich ujawnimy niebawem w materiale wideo.