"Na plac, przyjedźcie na plac" - takie wezwanie do wypadku odebrał w sobotni poranek dyżurny wągrowieckiej jednostki policji.
Wysłani przez dyżurnego policjanci, po kilku minutach przybyli na plac przy ulicy Rogozińskiej w Skokach. Tam trwał dramat mężczyzny, który doznał wypadku przy obsłudze piaskarki.
- 28-latek wykonywał dla Miasta i Gminy Skoki usługę posypywania dróg piaskiem. W godzinach rannych wrócił pustym pojazdem na plac, aby dokonać załadunku piasku do pojazdu. Mężczyzna w szoku nie pamiętał wszystkich okoliczności zdarzenia. Pamiętał, że urządzenie wciągnęło jego rękawiczkę, a gdy chciał ją wyciągnąć, wówczas wciągnęło jego rękę, paski klinowe zmiażdżyły mu lewą dłoń i nie mógł jej samodzielnie wyciągnąć - tłumaczy sierż. Domini Zieliński, oficer prasowy KPP Wągrowiec.
Mężczyzna drugą ręką zdołał wyciągnąć telefon i zadzwonić na Policję prosząc o pomoc. Głośno krzyczał wzywając pomocy, bo przy piaskarce był sam. Krzyk usłyszał przechodzący ulicą Rogozińską pan Piotr, który podbiegł do samochodu i wyłączył silnik. W tym czasie na miejsce przybyli policjanci i rozpoczęli akcję uwolnienia zakleszczonej ręki mężczyzny z części maszyny.
- Pan Piotr przeciął paski klinowe, które przygniatały dłoń poszkodowanego, a policjanci przytrzymując go oswobodzili rękę. Dłoń mężczyzny była bardzo mocno zmiażdżona, wręcz oderwana, widać było wystające kości - relacjonuje wągrowiecki oficer prasowy policji.
Policjanci udzielili mężczyźnie pierwszej pomocy, zatamowali intensywne krwawienie i wezwali karetkę pogotowia, która zabrała poszkodowanego do szpitala w Wągrowcu.