Kasjerka Poczty Polskiej w Wągrowcu wpadła na pomysł, by opłaty za rachunki klientów inkasować do własnej kieszeni.
Nieuczciwe pracownice banku BZWBK, w sprawie których poznańska prokuratura cały czas prowadzi postępowanie, mają już "godną" następczynię.
Kasjerka Poczty Polskiej w Wągrowcu, 39-letnia Zofia S. wpadła na pomysł, by opłaty za rachunki klientów inkasować do własnej kieszeni. Klient wpłacając pieniądze dostawał pokwitowanie, natomiast drugi odcinek był niszczony. Pieniądze trafiały bezpośrednio do kieszeni kasjerki.
To jednak nie koniec. Inny sposobem na dodatkowy zarobek było dokonywanie wpłat z opóźnieniem. Kobieta pobierała pieniądze od klienta, obracała nimi jakiś czas i dopiero później dokonywała wpłat na właściwy rachunek.
W pierwszym przypadku, oszukani klienci nie mieli zapłaconych rachunków, natomiast w drugim rachunki zostały opłacone, ale z opóźnieniem.
Co skłoniło kobietę do oszustwa? Być może dotychczasowy brak wyroków w sprawie "afery bankowej BZWBK" spowodował, że pracownica poczty poczuła się bezkarnie.
O sprawie została powiadomiona policja. Według wstępnych ustaleń, w ostatnim półroczu, kasjerka mogła okraść klientów na kwotę kilku tysięcy złotych. Sprawa jest rozwojowa, cały czas na policję zgłaszają się kolejne poszkodowane osoby. Pracownicy poczty nie udzielają komentarzy w tej sprawie.