40-letni Cezary Grajek nie żyje. Spłonął żywcem w budynku przy ul. Ks. Wujka w Wągrowcu.
Cezary mieszkał samotnie, miał problemy z chodzeniem, w ostatnim okresie nie wychodził z domu, kiedy ok. godziny 11:00 pojawił się w budynku ogień, zaczął krzyczeć. Krzyk mężczyzny, usłyszeli sąsiedzi, to oni wezwali straż pożarną. Niestety. Nie udało się uratować życia mężczyzny.
Z wstępnych ustaleń wynika, że powodem pożaru było najprawdopodobniej zaprószenie ognia od niedopałka papierosa, z którym zasnął mężczyzna.
Wcześniej Cezary Grajek mieszkał w bloku przy ulicy Jeżyka. Z mieszkania zrobił melinę. Cezary wraz z kolegami, palili w nim ognisko i załatwiali się na środku pokoju, a fekalia spływały do lokalu piętro niżej.
Choć mężczyzna już wtedy mógł wysadzić budynek w powietrze, nikt nie był w stanie mu pomóc. Interweniowali sąsiedzi, znajomi, prasa lokalna, nawet telewizja Polsat. O sprawie pisaliśmy dokładnie rok temu. Większego problemu nie dostrzegał MOPS, ani Spółdzielnia Mieszkaniowa.
Nie jest tajemnicą, że Czarek miał problem z alkoholem. Lokatorzy na Jeżyka skarżyli się na niego, jednak nic sobie z tego nie robił. Rok temu odwiedziła go z kamerą Agnieszka Zalewska, reporter programu Interwencja, powiedziała mu, o skargach i obawach lokatorów.
- Mieszkańcy się skarżą? To ja im dzisiaj ognisko zrobię porządne. Zobaczycie, jakie tu będzie zagrożenie życia, będzie pożar i wszystko – odgrażał się wtedy Czarek.
Od tamtego zdarzenia minął rok, dzisiaj Cezary Grajek zginął w płomieniach, leżąc na łóżku we własnym mieszkaniu.
Trudno gdybać, jedno jest pewne, osoba z takimi problemami, nie powinna mieszkać sama, może wtedy nie doszłoby do takiej tragedii. Mało kto wiedział, że ma problemy z poruszaniem się, co w tej sprawie zrobił MOPS i inne instytucje, które mogły mu pomóc?
Dopiero po tragedii zastanawiamy się nad tym co mogliśmy, a czego nie zrobiliśmy. Stare przysłowie mówi: "Polak mądry po szkodzie" i coś w tym jest.
Zobacz materiał archiwalny: Wągrowiec w Interwencji. Fekalia spływają po ścianie.