Umowy czasowe, przymusowe nadgodziny i najniższa krajowa. Tak wygląda praca w wągrowieckim oddziale firmy Europol.
Budowana fabryka "Polinova" ma być rozwiązaniem problemu bezrobocia w powiecie wągrowieckim. |
Pracownik w tej firmie traktowany jest jak maszyna, nowo zatrudnione osoby mają wiedzieć wszystko, nie są szkoleni, trafiają od razu na taśmę. Efekt jest taki, że po miesiącu są zwalniani lub odchodzą sami.
- Na rekrutacji obiecywali złote góry a rzeczywistość okazała się zupełnie inna. Osoby, które nie sprawdzą się na produkcji miały być przenoszone na inne działy, niestety tak się nie dzieje, osoby te są zwalniane. Trudno być wydajnym pracownikiem bez wcześniejszego szkolenia - poinformowała nas była pracownica Europolu.
Kobieta złożyła podanie o pracę bezpośrednio w firmie. Została zaproszona, wraz z innymi chętnymi, na rozmowę z kierownikiem. Podczas rozmowy rekrutacyjnej padło wiele obietnic, jednak jak się szybko okazało, były to puste słowa, które mają się nijak do sytuacji i warunków pracy jakie panują w tej firmie.
Nowi pracownicy mieli przejść szkolenie, trafili bezpośrednio na taśmę. Bez odpowiedniego przeszkolenia i wiedzy trudno wykonywać narzucone normy. Efekt jest taki, że pracownik w krótkim czasie odchodzi sam lub zostaje zwolniony.
- Zostałam zwolniona po miesiącu, bo nie podobałam się majstrowej. Nie odezwała się do mnie słowem, ale już w pierwszy dzień czułam, że coś jest nie tak. Kobieca intuicja mnie nie zawiodła, po miesiącu zostałam zwolniona - tłumaczy była pracownica.
Umowy czasowe podpisywane są z Agencją Pracy z Wronek. Zarobki kształtują się na poziomie 1600 złotych. Taka kwotę otrzymują pracownicy, którzy wykonują narzucone normy, pozostali dostają około 1200 zł.
Dziwnie wygląda też system godzinowy. Mimo, że oficjalnie pracuje się 8 godzin dziennie to i tak wszyscy pracują po 10 godzin na dobę. Firma wprowadziła "obowiązkowe" nadgodziny. Pracownik, który nie wypracuje nadgodzin traci premię lub jest zwalniany.
Miasto chwali się budowaną fabryką Polinova i ilością pracowników jaka zostanie w niej zatrudniona. Zupełnie odmienne zdanie mają pracownicy, którzy tam pracują. Europol przez wielu z nich nazywany jest obozem pracy a nie nowoczesną fabryką mebli tapicerowanych.