Jeden z kierowców ostrzegał innych przed policyjną kontrolą. Dostał 3 punkty i mandat w kwocie 200 zł, kierowca mandatu nie przyjął.
Wczoraj w miejscowości Bartodzieje policjanci prowadzili działania kontrolne kierowców pod kątem przekraczania prędkości. Na odcinku kilkuset metrów czynności wykonywały dwa patrole z Wydziału Ruchu Drogowego.
- Około godziny 1550 kierujący fiatem 67-letni mieszkaniec Chodzieży po przejechaniu obok pierwszego z patroli, zaczął mrugać światłami do nadjeżdżających z przeciwnej strony pojazdów. Mężczyzna został zatrzymany przez kolejny patrol. Policjanci nałożyli na kierowcę mandat 200 zł i 3 punkty karne, mężczyzna odmówił jednak przyjęcia, tłumacząc swoje zachowanie pozdrowieniami dla znajomych, według niego nie popełnił wykroczenia. Policjanci sporządzili dokumentację z przeprowadzonej kontroli, a kierowca będzie miał okazję o swych racjach przekonać sąd — poinformował mł. asp. Dominik Zieliński, oficer prasowy KPP w Wągrowcu.
Policjanci uważają, że ostrzeganie innych kierowców przed policyjnym patrolem to niewłaściwa postawa.
- Nie jest to działanie prewencyjne, bo pirat zwolni tylko na chwilę. Takie ostrzeżenie może utrudnić ujawnienie osób, które prowadzą pojazd po alkoholu lub narkotykach a złapanie ich np. na przekroczeniu prędkości może pomóc wykryć te gorsze ich czyny — tłumaczy mł. asp. Dominik Zieliński.
Czy oficer prasowy wągrowieckiej komendy ma rację? Naszym zdaniem nie!
Na samym poczatku należy zauważyć, że policyjne patrole czają się na poboczach dróg zwykle nie po to, by dokonywać rutynowych sprawdzeń zatrzymywanych jak leci pojazdów, lecz z myślą o namierzeniu „suszarkami” kierowców lekceważących limity prędkości.
Tymczasem ci naćpani czy prowadzący pojazd po pijaku z reguły jadą spokojnie, zgodnie z przepisami - zwłaszcza jeżeli są świadomi swego stanu, starają się nie rzucać policji w oczy. Z zawodowego nawyku wzmożoną ostrożność na drodze zachowują złodzieje. Spotkań z policją wystrzegają się również osoby ścigane listami gończymi. Wszyscy ci ludzie unikną wpadki - niezależnie od tego czy migniemy im światłami, czy nie.
Podobnie sprawa wygląda z łapaniem pijanych kierowców. Nikt tego nie powie oficjalnie, ale z zgodnie z tym co przekazał nam nasz informator, większość zatrzymań odbywa się po wcześniejszym zgłoszeniu. Na policję dzwonią najczęściej członkowie rodziny, sąsiedzi. To właśnie wtedy policja podejmuje błyskawicznie czynności, ustawia się na trasie, którą ma jechać pijany kierowca lub obstawiają jego dom, czekając aż dojedzie. Samych zatrzymań pijanych kierowców w wyniku rutynowej kontroli jest stosunkowo mało.
Warto dodać, że za mruganie światłami nie można nikogo ukarać, policjanci jednak stosują tutaj inny zabieg. Ostrzeganie innych kierowców światłami długimi podciągają pod wykroczenie polegające na „korzystaniu ze świateł drogowych niezgodnie z przepisami”, a za to już grozi mandat.
Wiele mówi się o głębokich podziałach między Polakami, o braku solidarności w narodzie, o alienacji, egoizmie, wyścigu szczurów. Kiedy jednak zdarzy się coś, co buduje wiarę w zwykłą, szczerą życzliwość, okazuje się, że takie zachowania też zasługują na naganę.
Nowe taryfikatory zobowiązują, policjanci robią wszystko, aby zaplusować przed swoimi przełożonymi, a co za tym idzie eliminują kierowców, którzy im w tym przeszkadzają.
Jeżeli uznamy, bo jakżeby inaczej, że policjanci ustawiają się ze swoimi radarami w miejscach na których obowiązuje ograniczenie prędkości, a nasze mruganie choćby na chwilę powstrzyma miłośników szybkiej jazdy, to raczej zasługujemy na pochwałę, a nie na mandat.