Grzegorz Kamiński rozpowszechnia opinię, która nie do końca jest prawdziwa, a przekazywane informacje są niepełne. Całą winą obarcza Jarosława Berendta i klub Bliżej Ludzi, choć sam ma sporo "za uszami".
W ostatnich dniach w przestrzeni medialnej pojawiły się wypowiedzi Grzegorza Kamińskiego, który robi z siebie ofiarę, a winą za to, że nie został wiceburmistrzem, obwinia wszystkich dookoła.
Naszym zdaniem społeczeństwo powinno wiedzieć, jaka jest prawda, dlatego zmuszeni jesteśmy ujawniamy szczegóły współpracy, rozmów i tego, co się tak naprawdę stało.
Grzegorz Kamiński to największy przegrany ubiegłorocznych wyborów samorządowych. Miał szansę utrzymać się przy władzy pełniąc funkcję wiceburmistrza, jednak szybko po podpisaniu umowy koalicyjnej zaczął grać na siebie. "Za plecami" urzędującego burmistrza organizował spotkania i układał swoje klocki. Na takie zachowanie nie było zgody Berendta.
Jak to wyglądało w ostatnich latach?
Kamiński w Radzie Miejskiej znalazł się po raz drugi. Pierwszy raz wszedł do Rady wygrywając wybory uzupełniające 15 marca 2015 roku, które były efektem objęcia przez Krzysztofa Poszwę funkcji burmistrza, tym samym mandat, który zdobył w okręgu 9, musiał oddać.
Wybory wygrał, ale nie sam. Pomagał mu Zadroga, Pałczyński i inni.
Znajomość Grzegorza Kamińskiego z Piotrem Pałczyński i Jakubem Zadrogą zaczyna się właśnie tuż przed wyborami uzupełniającymi w 2015 roku. W tamtym okresie w kampanii wyborczej Kamińskiemu pomagało wiele osób, które robiły wszystko, aby Kamiński wszedł do Rady, bo jego osoba, gwarantowała wzmocnienie opozycji.
Kamiński zdobył mandat, ale nie dotrwał do końca kadencji. 29 października 2015 roku traci mandat za złamanie ustawy antykorupcyjnej, zasiadał w radzie nadzorczej spółki Veolia.
Od 2015 do wyborów w 2018 roku był poza polityką. Stowarzyszenie SW 2000 pod wodzą Kamińskiego zaczęło topnieć, klub SW 2000 w Radzie Miejskiej zaczął się rozpadać a ostatecznie przestał istnieć, bo wielu radnych poprzechodziło do klubu burmistrza Poszwy. Pobudka i ożywienie polityczne Grzegorz Kamiński nastąpiło dopiero w roku 2018. W roku wyborczym postanowił "reaktywować SW 2000".
Zaczynają się spotkania i rozmowy.
W czerwcu dochodzi do kluczowego spotkania. Grzegorz Kamiński otrzymał wtedy propozycję zostania wiceburmistrzem, ale pod warunkiem koalicji z Bliżej Ludzi. Listy do Rady mogły być osobne, ale kandydat na burmistrza miał być wspólny i miał nim być Jarosław Berendt. Wyborcy mieli zagłosować na tandem: Berendt — burmistrz, Kamiński — wice.
Na takie rozwiązanie nie zgodził się Grzegorz Kamiński i Michał Piechocki, którzy uczestniczyli w spotkaniu. Ich zdaniem SW 2000 miało być tak silne, że poradzi sobie samodzielnie w jesiennych wyborach. Jak się szybko okazało Kamiński decyzją mieszkańców przegrywa wybory. Co ciekawe w trakcie czerwcowego spotkania Kamiński powiedział, że w przypadku przegranej odejdzie z polityki, bo ma co robić.
Słowa nie dotrzymał, zaczyna się walka polityczna o utrzymanie wpływów.
Pomimo przegranych wyborów nie tracił wiary w to, że on i SW 2000 będzie nadal rządzić miastem. Postanawia odświeżyć znajomość z Zadrogą i Pałczyńskim i walczyć o fotel wiceburmistrza. Na samym początku wszystko wygląda normalnie, wszyscy uważają, że to dobre rozwiązanie dla miasta, bo wspólne działania zawsze przynoszą korzyść.
Dochodzi do koalicji radnych z klubów Bliżej Ludzi i SW 2000.
Ja się szybko okazało podpisanie koalicji, to największy błąd, jaki popełnił lider Bliżej Ludzi Jakub Zadroga. Umowa, która miała prowadzić do wspólnego rządzenia, zaczęła spychać radnych Bliżej Ludzi i samego burmistrza Jarosława Berendta na margines. Grzegorz Kamiński rozpoczął układanie klocków samodzielnie.
Nieoficjalnie wiemy, że doszło do kilku spotkań m.in. z wągrowieckimi przedsiębiorcami, w trakcie których Kamiński miał składać im intratne propozycje współpracy z Urzędem Miejskim.
To jednak nie koniec. Kamiński przedstawił Berendtowi listę osób, które ten miał zatrudnić w Urzędzie Miejskim, na liście znalazło się także nazwisko przyszłego prezesa miejskiej spółki.
SW 2000 robiło wszystko, aby konkursy ogłaszane przez Berendta wygrywali ich ludzie. Najważniejszy cel to, reaktywacja upadającego stowarzyszenia i utrzymanie wpływów w mieście.
Taki obrót sprawy musiał wyprowadzić z równowagi burmistrza Jarosława Berendta, który zdecydował, że Grzegorz Kamiński przez swoje zachowanie, manipulowanie i granie tylko na siebie, nie zostanie wiceburmistrzem.
Współpraca z osobami, które próbują narzucać swoje rozwiązania, wstawiać swoje osoby na intratne stanowiska, mimo ogłoszonych konkursów, już na starcie wydaje się porażką. Kamiński uważa się za fachowca, bez którego miasto nie może się rozwijać, jednak odmiennego zdania są mieszkańcy, którzy jasno dali do zrozumienia w trakcie głosowania, że nie chcą Kamińskiego.
Kamiński jasno mówi o starcie w kolejnych wyborach, trudno zatem wyobrazić sobie zdrowo funkcjonującą koalicję. Współpraca BL z SW 2000 kończyłaby się ciągłym rzucaniem kłód pod nogi Berendta i wzmacnianie roli SW 2000, a wszystko po to, aby w 2023 roku Grzegorz Kamiński wygrał wybory i został burmistrzem miasta.
Dziwi nas zachowanie Grzegorza Kamińskiego. W swoich wypowiedziach oraz wydawanych oświadczeniach nie przedstawia rzeczywistej sytuacji, manipuluje faktami i ukrywa te, które mogą mu medialnie zaszkodzić.
Wągrowiec nie potrzebuje polityki, wojny podjazdowej i knucia, burmistrz ma rządzić i rozwiązywać problemy mieszkańców, podobnie Rada Miejska, a przez działania Kamińskiego, który nie może pogodzić się z przegraną, cały czas mamy walkę polityczną, która szkodzi rozwojowi miasta.
© Roman Kowalczewski