Od 1 października w Urzędzie Miejskim w Wągrowcu rusza "reality show — Big Jarek". Burmistrz postanowił zainstalować monitoring wizyjny.
Burmistrz Jarosław Berendt od jutra będzie miał ochronę w postaci kamer, śledzeni będą petenci i urzędnicy. Kamery zostały zainstalowane w holu głównym Urzędu i na korytarzach, a także w budynku Urzędu Stanu Cywilnego i otoczeniu obu budynków wraz z parkingiem i drogą od strony Jeziora Durowskiego.
Rodzi się pytanie po co? Rzecznik burmistrza tłumaczy, że dla bezpieczeństwa.
- Zapewnienie oraz zwiększenie bezpieczeństwa pracowników, petentów oraz osób przebywających na terenie budynków należących do Urzędu Miejskiego, ograniczenie dostępu do obiektu osób nieuprawnionych i niepożądanych oraz ochrona przeciwpożarowa budynków to główne powody (i cele) monitoringu wizyjnego, który od 1 października (wtorek) funkcjonować będzie w budynku Urzędu Miejskiego oraz Urzędu Stanu Cywilnego — poinformował Piotr Korpowski, Urząd Miejski w Wągrowcu.
Jak to ma działać?
Zapisy z monitoringu przechowywane będą nie dłużej niż przez 3 miesiące. Po tym okresie podlegają automatycznemu skasowaniu, z wyjątkiem danych dotyczących incydentów związanych z naruszeniem bezpieczeństwa osób lub mienia albo dostępem osób nieupoważnionych. Dane te mogą być przechowywane dłużej, tj. do czasu wyjaśnienia sprawy albo zakończenia odpowiednich postępowań.
Monitorowany obszar został oznaczony w sposób widoczny i czytelny, za pomocą odpowiednich znaków z symbolem kamery. Rejestracji i zapisowi danych na rejestratorze podlegać będzie jedynie obraz (bez dźwięku).
Według nas kamery w wągrowieckim Urzędzie są zbędne, to zupełnie niepotrzebna inwigilacja petentów i urzędników. Montaż kamer tłumaczony bezpieczeństwem też wydaje się dziwny, bo do tej pory w budynku Urzędu Miejskiego i USC w Wągrowcu nie odnotowano żadnych zdarzeń.
Czyżby burmistrz obawiał się kogoś lub czegoś?