Szpital Powiatowy w Wągrowcu kolejny raz zawiódł. Zamiast udzielić pomocy duszącej się kaszlem kobiecie, odesłali ją do lekarza rodzinnego lub na SOR w Obornikach lub Chodzieży.
Kobieta z dusznościami udała się do wągrowieckiego szpitala. Tam niestety nie uzyskała żadnej pomocy, została odprawiona z "kwitkiem", bo nie było lekarza, który mógłby ją zbadać.
- Kiedy zapytałem ratownika, czy nie widzi, jak narzeczona wygląda, jak się dusi, powiedział, że ma udać się po świętach do lekarza rodzinnego albo jechać do Chodzieży lub Obornik na SOR, bo my nic nie pomożemy — poinformował Tomasz, narzeczony chorej kobiety.
Brak lekarzy w wągrowieckim szpitalu nie jest zaskoczeniem. Od dawna placówka boryka się z problemami kadrowymi. Dyrektor szpitala Przemysław Bury, zamiast mówić o problemach woli je "pudrować" i stwarzać alternatywną rzeczywistość, która ma się nijak do relacji pacjentów i osób chory odwiedzających wągrowiecką lecznicę.
- Jeżeli coś ci dolega i potrzebujesz pomocy lekarza, to omijaj ten szpital, wsiądź w samochód i jedź od razu do Chodzieży lub w inne miejsce — dodaje Tomasz.
Ostatecznie kobieta zmuszona była jechać do Chodzieży. Tam na Szpitalnym Oddziale Ratunkowym uzyskała pomoc medyczną.
Są i tacy pacjenci, którzy na wągrowiecki SOR trafiają z urazem ręki, a mają robione RTG kolana! To przypadek z wczoraj.
Jakie jest wasze zdanie na temat szpitala w Wągrowcu? Opisujcie swoje przypadki!