Znęcanie się, głodzenie i złe traktowanie zwierząt to w powiecie wągrowieckim duży problem. Działania inspektorów Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami utrudniają policjanci, którzy nie znają podstawowych przepisów i weterynarze, którzy mają swoje interesy.
5-letni pies z Oleszna, który został uśpiony |
22 marca br. Mirosława Kucner, inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce, otrzymała anonimowe zgłoszenie, że w miejscowości Oleszno na jednej z posesji przebywa pies, który jest w stanie wycieńczenia. Inspektorka udała się na miejsce.
- Kiedy dojechałam pod wskazany adres, zobaczyłam psa w ogrodzeniu ze sterczącymi żebrami i miednicą. W kojcu walały się kości świńskie, które stanowiły jedyny pokarm dla tego zwierzęcia. Pies miał kłopoty z poruszaniem się, był w stanie wyczerpania z powodu wygłodzenia — tłumaczy Mirosława Kucner.
Inspektorka zmuszona była wezwać patrol policji, ponieważ zamierzała zabrać psa do schroniska a na terenie posesji nie było właściciela.
- Policję wezwałam o 16:45, jednak funkcjonariusze nie wiedzieli, o co chodzi i co mają robić. Na miejsce wezwałam też weterynarza dyżurnego. Przyjechał Stanisław Kłos z Gołańczy. Weterynarz na początku stwierdził, że faktycznie pies jest zabiedzony, jednak udawał, że nie widzi oznak chorobowych. Kiedy próbowałam mu tłumaczyć, że pies się męczy, stwierdził, że to on jest lekarzem — relacjonuje Mirosława Kucner.
Policja, weterynarz i inspektorka przekomarzali się między sobą, w tym czasie nadjechał właściciel posesji, który stwierdził, że to nie jego pies, tylko żony.
- Weterynarz Kłos, kiedy zauważył, że przyszedł właściciel to wił się jak piskorz i zaczął się wycofywać z wcześniejszej swojej opinii. Powiedział, że z psem nie jest tak źle i zaproponował, żeby psa nie umieszczać w schronisku. Pies miał zostać na posesji, a ja miałam wrócić za 2 dni, aby stwierdzić czy jest poprawa. Podejrzewam, że weterynarz się bał, podobnie zresztą jak i drugi weterynarz z tej samej gołanieckiej spółki - Mirosław Gawkowski, który też zachowuje się dziwnie. Weterynarze leczą świnie rolnikom i nie chcą im podpaść, bo stracą kasę — relacjonuje inspektorka.
Kobieta nie odpuszczała, twierdziła, że pies wymaga pomocy lekarskiej i musi trafić do schroniska. Policjanci stwierdzili, że inspektorka nie ma prawa zabrać zwierzęcia.
- Poleciłam, aby policjant zapoznał się z ustawą o ochronie zwierząt, a później wyrażał opinie. Policjanci gorączkowo szukali rozwiązania. Wykonywali nerwowo telefony, najprawdopodobniej do dyżurnego, aby po kilku minutach stwierdzić, że jednak mogę zabrać tego psa — tłumaczy Mirosława Kucner.
Ostatecznie właściciel posesji stwierdził, że jeżeli zabiorą psa, to on nie zapłaci za jego transport i pobyt w schronisku. Mirosława Kucner mimo późnego popołudnia skontaktowała się z Krzysztofem Rakoczy z UMiG Gołańcz, który poinformował ją, że w takim przypadku UMiG Gołańcz zapłaci za transport i pobyt zwierzęcia w schronisku.
Pies trafił do schroniska w Rybowie. Następnego dnia został uśpiony. Przeprowadzono sekcję zwłok, która wykazał, że pies miał zaczopowane jelita.
To zdarzenie pokazuje prawdziwy obraz wągrowieckiej policji. Funkcjonariusze, którzy wysyłani są na takie interwencję, nie znają podstawowych przepisów, przez co skutecznie utrudniają czynności prowadzone przez inspektorów. Mirosława Kucner zapowiedziała, że złoży skargę na policjantów z Komendy Powiatowej Policji w Wągrowcu, którzy brali udział w akcji odebrania psa.
W związku z podejrzeniem popełnienia przestępstwa sprawa trafiła do prokuratury. Właściciel psa może usłyszeć zarzut utrzymywania zwierzęcia w niewłaściwych warunkach.
SPROSTOWANIE przesłane przez mec. Tomasza Królczyka |
Jako pełnomocnik Mirosława Gawkowskiego, z powołaniem się na udzielone pełnomocnictwo, odnosząc się do treści publikacji na portalu WRC pt.: ”Coraz więcej osób znęca się nad zwierzętami” z dnia 05.04.2016 r. dotyczącej okoliczności odebrania w dniu 22 marca br. psa z terenu posesji w m. Oleszno, pragnę wskazać na istotne okoliczności dotyczące tego incydentu, albowiem rzeczona publikacja zawiera nieścisłości i formułuje krzywdzące oraz wprowadzające w błąd opinie. Nie polega na prawdzie twierdzenie, jakoby obecny na miejscu weterynarz Stanisław Kłos zmieniał podczas interwencji stanowisko w przedmiocie oceny stanu zdrowia zwierzęcia czy też, żeby – jak się sugeruje - „udawał”, że nie dostrzega objawów chorobowych u psa. Jego ocena była konsekwentna od samego początku i opierała się na stwierdzonych przez niego i dających się zaobserwować objawach. Spór z obecną na miejscu Mirosławą Kucner – inspektor Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Polsce dotyczył tego, że nie chciał on stwierdzić do protokołu, że przypadek psa spełnia kryteria znęcania, albowiem ów termin jest pojęciem prawnym (zdefiniowanym szczegółowo w art. 6 ust. 2 ustawy o ochronie zwierząt) i nie do lekarza weterynarii należy wiążące formułowanie ocen pod tym kątem. Ponadto, warto podkreślić analizując omawiany przypadek, że w myśl art. 7 ust. 3 cyt. ustawy uprawnienie do odebrania zwierzęcia w sytuacjach niecierpiących zwłoki, gdy dalsze pozostawanie zwierzęcia u dotychczasowego właściciela lub opiekuna zagraża jego życiu lub zdrowiu przysługuje policjantom, strażnikom gminnym oraz upoważnionym przedstawicielom organizacji społecznej, której statutowym celem działania jest ochrona zwierząt. Jak wynika z powyższego, do zgodnego z prawem działania w przedmiocie odebrania zwierzęcia dotychczasowemu właścicielowi nie jest konieczne współdziałanie lekarza weterynarii, zaś decyzję administracyjną w przedmiocie następczego odebrania zwierzęcia podejmuje wójt (burmistrz lub prezydent miasta) po zbadaniu, czy rzeczywiście zaistniały podstawy do podjęcia czynności faktycznych, których skutkiem było odebranie zwierzęcia. Lekarz weterynarii nie ma zatem kompetencji do tego, by móc w jakikolwiek sposób „zablokować” interwencję podejmowaną przez uprawnione w myśl powyższego przepisu podmioty, które mogą działać w tym zakresie samodzielnie. Tomasz Królczyk |