Wywiad z burmistrzem Krzysztofem Poszwą, który przeprowadził Remigiusz Priebe zajął I miejsce w ogólnopolskim konkursie "Nagraj szefa".
Ogólnopolski konkurs „Nagraj szefa” na najlepszy wywiad przeprowadzony przez pracownika urzędu z wójtem, burmistrzem, prezydentem miasta lub starostą zorganizował Serwis Samorządowy Polskiej Agencji Prasowej. Spośród nadesłanych prac jury wyłoniło zwycięzcę, wygrał Remigiusz Priebe.
Remigiusz Priebe zdobył nagrodę główną za wywiad, jaki przeprowadził ze swoim szefem, czyli burmistrzem Krzysztofem Poszwą.
Jury oceniając wywiady nadesłane z całej Polski, brało pod uwagę m.in. temat rozmowy, sposób jej prowadzenia, pomysłowość, pytania i język. Temat wywiadu uczestnicy mogli wybrać samodzielnie, a jedynym ograniczeniem były nieduże rozmiary tekstu.
Publikujemy zwycięską rozmowę.
Klawe życie. Za progiem mojego mieszkania przestaję rządzić.
Przywództwo polega na wyważaniu racji i podejmowaniu niepopularnych decyzji - mówi burmistrz Wągrowca Krzysztof Poszwa w rozmowie z Remigiuszem Priebe.
Burmistrz to ma klawe życie?
- Jeszcze jak! Zarządzanie miastem, które się kocha, rozwijanie go, nadawanie mu nowych kształtów, codzienne ulepszanie, to zajęcie najfajniejsze pod słońcem. Jest źródłem niesamowitej satysfakcji i daje fantastyczne poczucie samorealizacji.
Nie za dużo tego „różu”?
- Ani trochę! Są oczywiście jakieś minusy, lecz gdy praca jest równocześnie pasją, nie zwraca się na nie uwagi. Owszem, odpowiedzialność za los 25 tysięcy mieszkańców, która spoczywa na moich barkach, ma swój ciężar, ale dźwiganie jej jest prawdziwym zaszczytem, więc codziennie niosę ją z radością. Z natury jestem człowiekiem pogodnym, robię to co lubię, a w dodatku na co dzień spotykam się z wieloma wyrazami sympatii, więc grzechem byłoby narzekać na swój los.
Jednak znajdą się też tacy, którzy będą narzekać na burmistrza.
- Oczywiście, ale pocieszam się tym, że jeszcze nikt na świecie nie dogodził wszystkim. Przywództwo polega na wyważaniu racji i umiejętności podejmowania niepopularnych decyzji. Niewątpliwie ważne jest dążenie do kompromisu, ale nie za wszelką cenę, bo interes ogólny musi zawsze mieć pierwszeństwo przed indywidualnym.
Te niepopularne decyzje to idealna pożywka dla opozycji.
- Zaskoczę pana, ja się cieszę, że jakąś opozycję mam i nawet powiem, że ją rozumiem. Sam jeszcze do niedawna byłem w opozycji wobec mojego poprzednika i pewnie nieraz zachowywałem się podobnie, uderzałem w podobne tony i używałem podobnej retoryki. Ale równocześnie była to dla mnie świetna szkoła samorządu, motywacja do ciągłej nauki i do poszukiwania alternatywnych, lepszych rozwiązań. Trzymam więc kciuki za tę grupę niedoświadczonych jeszcze polityków, by poszli podobną drogą. Bo ja przecież wiecznie rządzić nie będę.
Tęskni pan za poprzednim życiem, spokojnym, mniej stresującym, z większą ilością czasu dla rodziny?
- Brak czasu dla najbliższych to dla mnie największy koszt burmistrzowania, ale podjąłem się konkretnego zadania i muszę się z niego wywiązać. Zwłaszcza na początku trudno przeorganizować życie tak, żeby nie zaniedbać miasta i by równocześnie rodzina na tym mocno nie ucierpiała. Przyznam szczerze, że mam łzy w oczach, gdy czasem słyszę od mojej córeczki słowa „tatuś, nie idź”, a ja wiem, że nie mogę spełnić jej prośby… Mam nadzieję, że gdy podrośnie, zrozumie i wybaczy mi przykrość, jaką jej w tych momentach muszę sprawić.
W domu też jest pan burmistrzem?
- Na szczęście nie. Za progiem mojego mieszkania przestaję rządzić. Zrzucam garnitur i staję się zwykłym poddanym, bo tam miłościwie panuje mi żona wespół z córką. I to jest jeszcze bardziej klawe! |