O przygodach związanych ekspedycją amazońską opowiadał w środę w Wągrowcu podróżnik Arkady Radosław Fiedler.
Rok temu, w październiku 2015 roku, ruszyła Polska Ekspedycja Amazońska śladami Arkadego Fiedlera. Wśród uczestników wyprawy był Arkady Radosław Fiedler, syn słynnego podróżnika, który chciał zobaczyć krajobrazy, które zachwyciły jego ojca. Jego relację z tej fantastycznej, chwilami niebezpiecznej wyprawy, można było usłyszeć wczoraj w Miejskiej Bibliotece Publicznej. Licznie przybyli wągrowczanie mieli okazję podziwiać na slajdach niezwykłą, zapierającą dech, przyrodę Amazonii, której bujność i ekspansywność – jak relacjonował pan Radosław — sprawiała, że uczestnicy wyprawy odczuwali chwilami klaustrofobiczny wręcz strach.
Odciętą od cywilizacji piątkę polskich śmiałków wspierali czterej Indianie, którzy m.in. dbali o ich bezpieczeństwo i łowili świeże ryby na śniadanie. Jak wspomniał pan Radosław, jeden z nich spotkał się podczas połowów twarzą w twarz z jaguarem, który nie tylko nie zaatakował człowieka, a wręcz się spłoszył, porzucając świeżo upolowaną zdobycz. Innego dnia ich obóz odwiedziła żararaka, wąż z rodziny żmijowatych, który jest jednym z najbardziej niebezpiecznych stworzeń w amazońskiej dżungli. Na szczęście, czujnością wykazał się jeden z Indian, który w ostatniej chwili wypatrzył ją w „łazience” - miejscu, w którym uczestnicy ekspedycji kąpali się. Co stało się z groźnym gościem? Mileniusz Spanowicz, zoolog i wielki miłośnik węży, sprawnym ruchem złapał gada, a następnie — po sesji zdjęciowej — wypuścił na drugim brzegu rzeki.
Takich anegdotek pan Radosław opowiedział całe mnóstwo. Jedne były wesołe i śmieszne, inne – budziły grozę. Relację z tej niesamowitej wyprawy Radosław Fiedler chce zawrzeć w książce, nad którą pracuje już od siedmiu miesięcy. Powinna ona być gotowa w pierwszej połowie przyszłego roku. Sądząc po zainteresowaniu, jakie wzbudziło spotkanie z podróżnikiem, można przypuszczać, że w Wągrowcu chętnych do jej nabycia z pewnością nie zabraknie. Tym razem spragnieni przygód wągrowczanie musieli zadowolić się innymi publikacjami Radosława Fiedlera, który przy okazji ich zakupu chętnie rozdawał autografy.