Jak naprawdę wyglądało zgłoszenie zaginięcia 5-letniego dziecka i jak zachował się zgłaszający mężczyzna, dlaczego nie zaopiekował się dzieckiem?
Wczorajsza informacja była bardzo ogólna. W komentarzach krytykowaliście zgłaszającego, mimo że nie podaliśmy szczegółów. Dzisiaj analizując całą sytuację, przedstawiamy szczegółowy opis całego zdarzenia.
- Wczoraj około godziny 4:40 zgłaszający wyszedł z mieszkania z bloku z dwojgiem swoich dzieci. Kiedy zapinał swoje dzieci w fotelikach samochodowych, zauważył na chodniku przy ulicy Piaskowej małe dziecko w wieku około 4-5 lat. Dziecko ubrane było tylko w majtki i koszulkę. Mężczyzna zapiął swoje półtoraroczne dziecko w foteliku i po chwili udał się za dzieckiem, które wcześniej zauważył, jednak już go nie było. Mężczyzna o całym zdarzeniu powiadomił policję. Podjęliśmy decyzję o podjęciu działań — tłumaczy st. sierż. Dominik Zieliński.
Na miejsce skierowano 11 policjantów KPP w Wągrowcu oraz 49 strażaków PSP w Wągrowcu i druhów OSP. Do akcji dołączyła również grupa poszukiwawcza PSP w Poznaniu z dwoma psami do wyszukiwania zapachu ludzkiego. Policjanci dokonali rozpytań mieszkańców bloków przy ulicy Straszewskiej i Piaskowej, łącznie odwiedzili około 300 mieszkań. Dodatkowo dokonali penetracji pobliskich łąk i terenu przy blokach. Kolejnym etapem poszukiwań było sprawdzenie koryta rzeki Wełny. Komunikat przekazali także księża podczas odprawianych wczoraj w kościołach mszy.
- Przeprowadzone działania nie doprowadziły do odnalezienia dziecka. Do Komendy Powiatowej Policji w Wągrowcu nie zgłosiły się żadne osoby informujące o zaginięciu dziecka, także pogotowie ratunkowe nie otrzymało zgłoszenia w związku z wychłodzeniem dziecka — dodaje st. sierż. Dominik Zieliński.
Gdzie zatem podziało się dziecko, które widział mężczyzna?
- Nie posiadamy informacji, co się stało w minucie, kiedy mężczyzna odwrócił się, aby zapiąć swoje półtoraroczne dziecko w foteliku. Możemy się tylko domyślać, że któryś z opiekunów biegającego na chodniku dziecka widząc, że wybiegło z klatki schodowej, udał się za nim i wziął je z powrotem do domu. Tego mógł nie dostrzec mężczyzna, który zgłosił zdarzenie. Niestety, żaden z opiekunów dziecka nie poinformował nas o tym, że miał miejsce taki incydent — podsumowuje oficer prasowy wągrowieckiej komendy.
Warto dodać, że zgłaszający, jak i jego żona cały czas pozostawali do dyspozycji policji. Sugerowaliście w komentarzach, że zgłaszający mógł być pod wpływem alkoholu lub narkotyków. Informujemy, że zgłaszający był trzeźwy.