Coraz bardziej interesujący obraz funkcjonowania wągrowieckiego SAMOrządu wyłania się z kolejnych publikacji Tygodnika Wągrowieckiego.
Zwróciłem uwagę na artykuł pana Jarosława Wilka „Czy Panu Burmistrzowi potrzebna jest Rada Miejska” oraz wywiad z panem Krzysztofem Poszwą, które ukazały się 18 stycznia. W innych okolicznościach unikałbym jak ognia stawania po tej samej stronie sporu co przedstawiciele PO, tu jednak robię to chętnie – w Wągrowcu reprezentują oni opozycję, a nie rządzących. Ich rolą jest punktować rządzących, ci niech się bronią. W jednym tylko nie mogę się z panami zgodzić: że Burmistrz nie dba o wągrowieckich bezrobotnych. Kolejny artykuł w tym samym wydaniu Tygodnika przyniósł radosną wieść: Ratusz od 1990 roku zatrudnił 51 osób – nie wątpię, że kluczem ich wyboru były kompetencje, a nie protekcja – co na tle okolicznych urzędów wygląda imponująco. Gdyby nie starania Burmistrza, mielibyśmy o 51 bezrobotnych więcej. Nie można tego lekceważyć, Panowie Radni! Uwagę Czytelnika zwracam na sarkazm zawarty między wierszami.
Warto też zauważyć, że jedną szansę Burmistrz zmarnował. Zatrudnił na stanowisku prezesa Zarządu, jednej ze spółek komunalnych, osobę spoza Wągrowca, która z eksponowanego stanowiska w sferze publicznej sąsiedniego miasta odeszła w niesławie, a według mojej wiedzy, nie ma wykształcenia ani doświadczenia w zakresie prowadzonej przez spółkę działalności. Czy wcześniej został publicznie ogłoszony konkurs na to stanowisko? Czy ofertę pracy przedstawiono wągrowieckim bezrobotnym?
Pan Burmistrz odpowiedział (w Tygodniku z 24 stycznia) – że zarzuty działaczy PO są bezzasadne. To stwierdzenie wyraził na powierzchni połowy strony Tygodnika. W tak obszernym tekście, niestety, znalazło się niewiele konkretów. Pan Wilczyński pochwalił się tym, że był na wszystkich „10. sesjach Rady Miejskiej” (pisownia oryginalna – niektórzy uważają, że kropkę stawiamy po wyrażonych cyframi liczebnikach porządkowych). Nie wyobrażam sobie by burmistrz miasta miał ważniejsze zajęcia niż posiedzenie Rady Miejskiej. Czy faktycznie zawsze Pan Naczelnik (unikam powtórzeń – stąd „lokalny synonim”) odpowiada na pytania radnych – muszą odpowiedzieć oni sami. Zakładam, że można zacytować te, które satysfakcjonującej odpowiedzi się nie doczekały, a są w protokołach posiedzeń.
Trudno zgodzić się z tym, że koszty funkcjonowania Aquaparku można poznać dopiero po rocznej jego eksploatacji. Czy projekt nie pozwalał ich precyzyjnie oszacować? Czy planowanie kosztów nie legło u podstaw decyzji o inwestowaniu publicznych pieniędzy? Zwłaszcza, że miasto „od wielu lat jest prowadzone w sposób profesjonalny oraz odpowiedzialny”, jak samokrytycznie twierdzi Autor tekstu. 90% mieszkańców odpowiedziało twierdząco zapewne na pytanie o to czy chcą Aquaparku, a nie – czy chcą utrzymywać go z coraz wyższych podatków. To tak jakby zapytać ich czy chcą być młodzi, piękni, zdrowi i bogaci. Powoływanie się na ten wysoki odsetek to czysta demagogia, podobnie jak porównywanie instytucji czysto rozrywkowej do kulturalnych, jak sądzę znacznie mniej kosztochłonnych – bez porównania tych kosztów.
Dalej następują propagandowe ogólniki, których nie powstydziliby się zapewne ani Edward Gierek, ani Donald Tusk. „Strategia Rozwoju...” i jej „cztery filary” opisane są ogólnikowo, a gdy mowa o konkrecie, to nastąpi on „w najbliższym czasie”. Osiągnięcie celów spowoduje, że Wągrowiec stanie się miastem „zaspokajającym większość potrzeb mieszkańców”. Większość – poza jedną, jak sądzę: pracą, pozwalającą zarobić pieniądze, niezbędne by z tych dobrodziejstw korzystać. „Tylko w 2012 r. przebywało w Wągrowcu kilka tys. turystów”. Kilka – to trzy lub dziewięć; czyżby Burmistrz nie wiedział ile? Nawet optymistyczna interpretacja nie napawa dumą. Z szacunkowych danych, zebranych w ramach Wielkopolskiego Regionalnego Programu Operacyjnego na lata 2007 – 2013 wynika, że w 2011 r. (nie znam danych z 2012) w powiecie wągrowieckim przebywało ponad 75 tys. turystów. Czy to oznacza, że tak mały jest udział Miasta w powiatowym rynku turystycznym?
Przyjęte przez Radę Miejską dokumenty przedstawiają konkretne przedsięwzięcia i inwestycje, które są wdrażane w życie. Co stało na przeszkodzie by wymienić choć po jednym przykładzie konkretnych działań. Czytelnicy ocenią sami. Burmistrz niemal w każdym zdaniu swojej repliki wbija sobie samobója. Sam tego nie dostrzega – czy nie ma medialnych doradców, którzy analizują jego teksty przed publikacją?
Jednoczę się z Autorem repliki w jednym – w nadziei, że ocenią oni pracę radnych i Burmistrza, w tym jego argumentację, moim zdaniem świadczącą o tym, że ma o inteligencji mieszkańców niskie mniemanie.
Uwadze Czytelników warto polecić także list otwarty radnego SLD, zamieszczony na tej samej stronie Tygodnika, a także komentarz Krzysztofa Czapula na pierwszej stronie, w którym mowa o krytyce ze strony posła SLD Romualda Ajchlera. Jak widzimy nie tylko PO rzuca kalumnie na Bogu ducha winnego, jego zdaniem, SAMOrządcę miasta.
Na koniec dodam, że od pewnego czasu doświadczam podobnego jak radni przez Burmistrza traktowania przez prezesa WTBS – spółki komunalnej (zarządzającej częścią wągrowieckich nieruchomości), podległej Burmistrzowi. Obawiam się, że zbieżność nie jest przypadkowa.
(DK)Materiał nadesłany na