Nie było rykoszetu, myśliwy nie oddał jednego strzału, oddał ich kilka. 57-letni rowerzysta został trafiony bezpośrednio.
Tak wynika z ekspertyzy biegłych, które otrzymała prokuratura w Wągrowcu. Chodzi o zdarzenie z 25 października 2016 roku, kiedy to 21-letni myśliwy zastrzelił jadącego drogą rowerzystę.
- Pocisk nie posiadał na sobie żadnych śladów DNA zwierzęcego, co wyklucza, że pocisk mógł przechodzić przez ciało zwierzęce — poinformował Robert Pinkowski z Prokuratury w Wągrowcu.
Oznacza to, że wersja młodego myśliwego upada. Przekonywał on, że wystrzelona przez niego kula trafiła sarnę, po czym zmieniła tor lotu, przeszyła las i rykoszetem trafiła jadącego drogą rowerzystę. Jak wynika z oceny biegłych, rowerzysta został trafiony bezpośrednio.
Co ciekawe, myśliwy tego dnia miał pozwolenie na odstrzał tylko jednej sarny, którą zabił rano, potem kolejną i nadal polował, strzelał do nierozpoznanego celu i to najprawdopodobniej kilkukrotnie.
- Zagrało łakomstwo, chęć koniecznie zastrzelenia czegokolwiek, nawet w sytuacji, kiedy to już było niedopuszczalne — tłumaczy Zbigniew Wojciechowski, rzecznik dyscypliny Polskiego Związku Łowieckiego w Pile.
Niebawem przed sądem ruszy proces myśliwego. Za nieumyślne spowodowanie śmierci, 21-letni myśliwemu grozi do 5 lat pozbawienia wolności.
Więcej o sprawie przeczytasz w artykule: 57-latek zginął od strzału w głowę